Kapelusz pełen nieba – czyli kolejne spotkanie z Tiffany Obolałą.
Kapelusz pełen nieba to kolejna przygoda w Świecie Dysku Terry Pratchetta dla młodszych czytelników. Niestety muszę przyznać, iż początek przygód Tiffany Obolałej (Wolni Ciut Ludzie) nie należał do tych najbardziej udanych w repertuarze autora, jednak nie przeszkodziło mi to w realizacji planu i kontynuacji odświeżania kolejnych pozycji cyklu.
Urocza dziewczynka, która wkroczyła do krainy baśni z najgroźniejszą bronią świata – patelnią – jest gotowa by rozpocząć swe szkolenie pod okiem wykwalifikowanej czarownicy. Jak wiadomo, w Kredzie oficjalnie nie ma miejsca na czarownice, więc Tiffany pod pretekstem podjęcia służby, poznania świata i takich tam udaje się wraz z Panną Tyk do domu panny Libelli. Tiffany nie jest jednak świadoma tego, iż jej śladem wyruszyła bezlitosna i podstępna istota. Czy z pomocą Fik Mik Figli i Babci Weatherwax uda się przegonić tę niebezpieczną istotę? Przekonajcie się sami.
Pratchett is back! :D
Choć może powinnam powiedzieć, iż Babcia Weatherwax wróciła i oblicze książki odmieniła. ;) Gdyż trzymając Kapelusz pełen nieba w dłoni poczułam powiem pratchettowego humoru i fenomenalną grę słów.
Chyba w tym temacie nie muszę więcej nic dodawać. Po prostu przeczytajcie Kapelusz pełen nieba i przekonajcie się sami. :)
Pratchett jest świetny! Chociaż pisze dla młodszych i starsi się nie nudzą :D
Raczej mały epizod (“Wolni Ciutludzie”, “Kapelusz pełen nieba”, “Zimistrz”, “W północ się odzieję” i ostatnio wydana “Pasterska korona”) w Świecie Dysku został poświęcony młodszym czytelnikom. Pozostałe tomy są zdecydowanie dla nieco starszych czytelników.
Śliczny kapelusz :)