Wolni Ciut ludzie – czyli dziewczyna z patelnią wkracza do akcji. ;)
Od dłuższego czasu na tapecie mam odświeżanie Świata Dysku Terry Pratchetta. Poukładałam to sobie wszystko w głowie i miast iść kolejno tomami dla odmiany poczytuję kolejne cykle. No i właśnie nadszedł czas na coś dla młodszych czytelników. Czyli Wolni Ciut Ludzie i Cykl Tiffany Obolała. :)
Tiffany Obolała to dość rezolutna młoda dama, która z powodzeniem mogłaby parać się zacnym zawodem wiedźmy (Pierwsze Wejrzenie, Drugie, Trzecie oraz Dwudzieste Myśli…). Uff… Kreda po śmierci Babci Obolałej może odetchnąć z ulgą. Szczególnie teraz, gdy u jej bram pojawiają się tajemnicze baśniowe stworzenia, a młodszy brat bohaterki zostaje porwany przez Królową krainy baśni. Choć Tiffany wcale nie przepada za gówniarzem, to wypada go uratować z pobudek czysto ludzkich. No i tu na scenę wkraczają Wolni Ciut Ludzie, którzy zostali wyrzuceni z krainy baśni za pijaństwo, bójki i takie tam. ;) Czy wspólnie uda im się odbić brata Tiffany z rąk złej Królowej?
Wolni Ciut Ludzie… Niby wszystko po Prattchet-owemu, ale jednak ciągle mi czegoś brakowało. Jest spora dawka humoru, całkiem poprawna fabuła, a Tiffany biega z najgroźniejszą bronią świata – patelnią. Z jednej strony czułam, iż jestem tam gdzieś w Świecie Dysku, ale z drugiej nie mogłam się wkręcić w ten klimat. Na szczęście książkę uratowali Ciut Ciuteckowi Ludzie, choć może raczej powinnam napisać, iż uratował ją tłumacz Piotr W. Cholewa. Bo to przecież on wpadł na pomysł, by Ci mali rozrabiaccy posługiwali się gwarą, przez co ich dialogi są po prostu mistrzowskie.
Podsumowując. Jestem lekko niezdecydowana, dlatego iż książka jest dla mnie trochę nijaka. Niemniej fani serii powinni “rzucić okiem” w jej kierunku i ocenić ją sami. :)
Nie czytałam całej serii niestety i tej książki chyba też, bo nie przypominam sobie. Ale ta dziewczyna z patelnią mnie zainteresowała ;)
W sumie motyw z patelnią był jednym z ciekawszych potem to już było różnie.
Z serii o Tiffany Obolałej czytałam tylko “Kapelusz pełen nieba”, póki co powoli sobie nadrabiam całego Pratchetta (bardzo powoli) a ją zostawiłam sobie na koniec, żeby skończyć całość “Pasterską Koroną”, którą szczerzę mówiąc boję się przeczytać, bo to już koniec.
Ja właśnie całej tej części Świata Dysku wcześniej nie poznałam, więc teraz jest dobry czas. Słyszałam, że te części są troszkę słabsze, ale mam nadzieję że jednak nie będzie tak źle.
Jakość książek Pratchetta bywa różna, a przynajmniej takie mam wrażenie… Jego “Para w ruch” była dla mnie męczarnią, “Kosiarz” – miłą, lekką książką. Na razie czekam, aż do mnie przyjdzie “Kolor Magii” w oryginale, bo uznałam, że żarty najlepiej będą brzmiały nietłumaczone :)
No niestety w przypadku Pratchetta trzeba mieć na uwadze kiedy dana książka została napisana. Co do oryginału, mogę Cię zapewnić, że będziesz bawić się świetnie. :D