Niewidoczni Akademicy – zagrajmy w piłkę nożną.
Ostatnia książka z Cyklu o Rincewindzie to Niewidoczni Akademicy, mimo że samego zainteresowanego w niej jak na lekarstwo.
Przenieśmy się zatem do Ankh-Morpork, a dokładniej na Niewidoczny Uniwersytet. Magowie, ku swemu wielkiemu rozczarowaniu odkrywają, iż raz na dwadzieścia lat muszą rozegrać mecz piłki nożnej, inaczej ich źródło finansowania “wyschnie”. Zbiega się to w czasie, gdy Lorda Vetinari postanawia przywrócić do łask zakazaną w mieście grę. Jednak nie myślcie sobie, że wiecie coś o Ank-Morpork’skim football-u. On nawet “nie stoi” w pobliżu tego, co jesteście sobie w stanie wyobrazić.
Więc może dwa słowa na ten temat. Gra odbywa się za pomocą drewnianej piłki, którą należy skierować w stronę słupa umownie nazwanego golem. A tak naprawdę wszystko polega na tym, żeby być po prostu w Ścisku – wraz z tłumem, jeść zapiekanki, śpiewać, krzyczeć i uniknąć bójki. Bliżej temu do ustawki niż do jakiegokolwiek meczu. ;) Co jednak nie zmienia faktu, że miasto jest podzielone między rywalizujące ze sobą drużyny. Każda z nich oczywiście ma swoje “wojenne” barwy i zagorzałych kibiców, którzy po prostu się “uwielbiają”.
Gdy strażnik ze wstydu płacze,
Braw tłumu pojąć nie potrafią,
Które stwarzam, słucham i wyznaczam.
Gdyż to ja jestem tłumem i ja jestem piłką,
Jestem tryumfem i łzą,
Murawą jestem, boisko to ja tylko,
Zawsze i wiecznie jestem Grą.
Nieważne w czyim zwycięstwo obozie,
Nieważny wynik, który uzyskałeś,
Sława to płatek więdnący na mrozie,
Lecz ja będę pamiętać, jak grałeś.
Wróćmy znowu do naszych magów, którzy wierzcie mi są w bardzo złej dla nich sytuacji. Bo przecież jak można wytrzymać cały dzień bez przekąsek, nie mówiąc już o braku desek z serem? Powodowani chęcią dalszego spokojnego życia podejmują ciężką decyzję. Pomogą Lordowi Vetinari-emu przywrócić piłkę nożną do łask oraz opracują nowe zasady i wezmą udział w meczu.
W tym samym czasie poznajemy Nutta – dość ciekawą postać z Uberwaldu, podająca się za goblina z bardzo niskim poczuciem wartości. Wraz z nim w pakiecie otrzymujemy Trevora, który jest szaleńczo zakochany w zjawiskowej, acz niezbyt inteligentnej Juliet. Ta przyjaźni się i można powiedzieć, jest pod opieką niezwykle praktycznej Glendy, która prowadzi nocną kuchnię Niewidocznego Uniwersytetu. Losy całej czwórki splotą się z losami magów, piłki i krasnoludzkiej mody.
Niewidoczni Akademicy – ciężko mi ocenić tę książkę. Z jednej strony jest “pratchettowo”, a z drugiej jakość tak nie do końca. Może dlatego, że spodziewałam się więcej Rincewinda, wręcz łaknęłam jego ucieczek. ;) Nie mniej jednak nie mogę powiedzieć, że książka mi się nie podobała. Była trochę inna, ale dalej wylewał się z niej absurd, dystans i pełno tam ironicznego humoru. Książka daje również sporo do myślenia w kwestii własnej wartości. Bo tak naprawdę co to znaczy mieć wartość?
Mimo tego, że książka jest trochę “nie pratchettowa” to nadal jest świetna nie tylko dla tych, co lubią piłkę nożną.
No Comment! Be the first one.