Virion szermierz natchniony – początki, czyli Andrzej Ziemiański i Virion. Wyrocznia.
Czytając Pomnik Cesarzowej Achai, wciąż „potykałam się” o niejakiego Viriona. ;) Dlatego postanowiłam sprawdzić tego gagatka. I tu z pomocą przyszła mi kolejna seria Andrzeja Ziemiańskiego — Imperium Achai — i otwierająca ją powieść Virion. Wyrocznia.
Morderca Virion.
Morderstwo, więzienie i ucieczka przed bandą łowców to chyba jeszcze nie powód żeby tak się stoczyć. A może od początku ktoś na górze zaplanował, że jego przeznaczenie to droga miecza i stosy trupów.
Wartka i emocjonująca akcja.
Przyznaję, że powrót do niesamowicie wykreowanego świata, w którym rozgrywa się akcja i który wciąż się rozbudowuje, bardzo mnie ucieszył.
Spodobało mi się również to, że autor pozwala nam poznać samego, legendarnego Viriona w zasadzie „od kołyski”. ;)
Na „własnej skórze” możemy wręcz poznać, jak pomału kształtowała się jego osobowość we wczesnych latach życia. Jakie talenty opanował, kto był dla niego ważny, jak przeżywał swoją pierwszą miłość i nawet, jakie miał relacje z rodzicami.
Poznajemy również jego przyjaciół, wrogów i ważnych dla fabuły ludzi, którzy w jakimś stopniu wpłynęli na jego życie i podejmowane przez niego decyzje. Warto w tym miejscu również nadmienić, że wszyscy Ci dodatkowi bohaterowie są wyraziście wykreowani, dzięki czemu nie mamy problemu „z nadmiarem tła” i dopasowania do akcji konkretnych postaci.
Ku memu zadowoleniu i jednoczesnemu zmęczeniu, pierwsza odsłona serii zawiera całą masę detali, które przynajmniej na ten moment wydawały mi się zbędne i być może zapomnę o ich istnieniu właśnie wtedy, kiedy będą one potrzebne do zrozumienia tła późniejszych wydarzeń.
Mimo tego natłoku informacji książkę czyta się sprawnie i szybko. Sama akcja prowadzona jest dynamicznie i humorystycznie. Co powoduje z niej fajne, mocno klimatyczne czytadełko, przy którym nie sposób się nudzić.
Dlatego jeżeli lubicie tego typu książki fantastyczne z ciekawie wykreowanymi i mocno rozbudowanymi bohaterami, którym czasem uruchamia się tryb nieśmiertelności, to Virion. Wyrocznia Andrzeja Ziemiańskiego powinien się Wam spodobać.
Polecam do czytania na lekko! :)
Dawno mnie tu nie było i musiałem się naszukać, gdzie komentarz zamieścić. A przybyłem tylko po to, by stwierdzić, że prozy Ziemiańskiego nie trafię. Dziękuję, dobranoc :P
No i fajnie. Od zawsze twierdzę, że gdyby wszystkim podobało się to samo, świat byłby cholernie nudnym miejscem :)
To Ci niespodzianka. Chwilę Cię nie było, a tu takie zmiany. ;) :P
Jako wielki fan serii o Achai (może z wyłączeniem “Pomnika…”, który mnie wynudził) książki z Virionem w roli głównej pokochałem miłością czystą i natychmiastową. Wszystkie siedem dostępnych obecnie części przeczytałem zaraz jak się tylko pojawiały i czekam z niecierpliwością na kolejne.
Mam wrażenie, że u mnie też szybko pójdzie, bo czyta się fenomenalnie, a ostatnio potrzebuję lekkiej lektury. :D