Intryga się rozkręca, a Horech kolejny antałek z winkiem odkręca, czyli Virion. Adept Andrzeja Ziemiańskiego.
Niki z Virionem poczuciem humoru, akcją i urokiem osobistym skutecznie utorowali sobie drogę do mojego czasu antenowego, w dwóch poprzednich odsłonach Imperium Achai. Dlatego nie dałam im czasu na wypoczynek i w zasadzie od razu sięgnęłam po trzecią odsłonę serii Andrzeja Ziemiańskiego pod tytułem Virion. Adept
Horech i jego lista.
Droga młodego Viriona do zostania “Tym Virionem” właśnie się rozpoczęła.
Taida, Luna, Anai, Kila – żadne z nich nie przeczuwa, że wszystkie ich plany, wszelkie zaszczyty i poniżenia jakie teraz są ich udziałem, zostaną obrócone w proch. Z taką samą łatwością, z jaką Szermierz Natchniony strząśnie z ostrza kroplę krwi. Ich krwi.
Spowolnienie.
Dwa pierwsze odcinki Viriona przyzwyczaiły mnie do pewnego poziomu akcji, która w trzeciej odsłonie traci odrobinę swój impet.
Ten na szczęście nadrabia intryga i przysposobionie do teamu Horecha, który jest nie tylko szermierzem natchnionym, ale również zaprawionym w boju poszukiwaczem i testerem alkoholi wszelakich. ;)
Poza tym Virion i Niki w standardowej formie. Taida ciekawie i z „przemieszczeniem”. Z Luną miałam trochę problemów. Nawet pozwoliłabym się pokusić o stwierdzenie, że jej wątek w tej odsłonie był słaby. Jednak patrząc na ostatnie strony książki i ta postać powinna się „naprawić”. ;)
Nowe nabytki serii ze straży miejskiej, też znośnie. Koleżanka Niki z mężem wypadają poprawnie, a samo finałowe starcie podkręca atmosferę i nęci, by nie zwlekać, a od razu sięgać po kolejny tom.
Ogólnie jest wesoło i do przodu. Dowiadujemy się kolejnych smaczków o zakonie i jego motywach. Między wierszami możemy poczytać też nieco o Upiorach oraz podglądać jak Virion pobiera nauki od stale zawianego Horecha.
Czyli jest dobrze z małym minusem (za tempo). ;)
Polecam do czytania na lekko!
No Comment! Be the first one.