Pierwsze spotkanie z Achają — Achaja – Tom I Andrzej Ziemiański.
Do serii Achaja Andrzeja Ziemiańskiego przymierzałam się już kilka razy. Przy pierwszym i drugim podejściu tak się zakręciłam, że nie zdążyłam sięgnąć po książkę, bo musiałam ją zwrócić. Jak już zakupiłam swój egzemplarz, ślubny obwieścił, że czyta pierwszy i ponieważ postanowiłam „zostawić mu trochę miejsca”, żeby nie bić się o kolejne tomy, to trochę mi zeszło. Jednak w końcu przyszedł i na mnie czas i sięgnęłam po Achaja – Tom I. :)
Sirius, Wirus i Księżniczka.
Achaja jest młodą dość inteligentną księżniczką i „ulubienicą” macochy. Dlatego zgodnie z prawem Troy, zostaje wcielona do armii, by tam odbyć zasadniczą służbę, a tym samym, może przez całkowity przypadek, stracić życie i tym samym oddać miejsce w kolejce do tronu. Rzeczywistość „spada” na dziewczynę w dość brutalny sposób, a przy najbliższej bitwie, gdy trafia do niewoli, poznaje gorzki smak sztuki przetrwania.
Meredith jest czarodziejem, który dostaje wręcz samobójczą misję od samego boga, ale zanim rozpocznie swe zmagania z przeznaczeniem, poznaje Wirusa, który podkopuje jego wiarę i światopogląd. Czy Meredith podejmie się misji i wyjdzie z niej zwycięsko?
Samozwańczego błędy rycerz Sirius poznaje świątynnego skrybę Zaana, który postanawia wykorzystać swą wiedzę i wraz z Siriusem stać się uczestnikiem niesamowitych przygód. Wyruszają wspólnie do królestwa Troy, by tam Sirius mógł zagrać rolę swego życia i stać się zaginionym w dzieciństwie księciem. Czy ta zuchwała mistyfikacja może się udać?
Wstępniak „z przytupem”.
Historia pochłonęła na całego, do tego stopnia, że całą liczącą prawie 700 stron książkę „wciągnęłam” w dwa popołudnia.
Wszystko przez zgrabne lawirowanie między bohaterami i urywanie ich historii w takim momencie, iż po prostu ciężko przestać czytać. Do tego sami bohaterowie są niezwykle intrygujący (no może poza Meredithem, który momentami mnie lekko nudził ;)).
Achaja rozpieszczona, choć trochę zahartowana księżniczka, musi zmierzyć się z życiem. Nie dość, że w armii traktowana jest jak zwykły trep, to jeszcze po wszystkim trafia do niewoli. I tu wszystkie te opisy tortur i późniejszego życia wśród niewolników mogą wydawać się okrutne i momentami niesmaczne (w kuluarach mówi się nawet, iż seksistowskie :P) Jednak patrząc na „malowany” przez autora świat, są one nader realistyczne i co ważne, nie są upiększane na siłę.
Pinki i Mózg ruszają, by opanować świat. ;)
Jeżeli zaś spojrzeć na Siriusa i Zaana nie można oprzeć się wrażeniu, że działają jak słynni Pinki i Mózg. Stworzenie tego duetu, który jednocześnie pokazuje pałacowe życie „zza kulis”, było świetnym pomysłem. Szczególnie iż autor bardzo mocno pokazał, jak wielką władzę ma pozycja, pieniądz i znajomości. Nawet morderstwo w świetle dnia, no środku ulicy przy odpowiednich układach, da się pięknie zatuszować.
Mocną stroną książki są także niezwykły klimat i dynamicznie rozwijająca się akcja. Oczywiście można mieć zastrzeżenia do niektórych opisów tego, że charakterystyki postaci zostały tylko „liźnięte”, a nie w pełni pogłębione, że styl momentami był taki sobie, no i że ten język, to czasem taki jak z rynsztoka. Jednak czytając, tych rzeczy po prostu się nie dostrzega, a wręcz dla mnie ten szorstki i momentami prostacki język nadawał tylko powieści uroku i takiego dodatkowego smaczku.
Rozpisałam się, więc już tylko krótko pozwolę sobie napisać, iż Achaja – Tom I to świetny, ba wręcz rewelacyjny wstępniak do nowego świata, który wciąga i jest zapowiedzią „ostrej jazdy bez trzymanki” w przyszłości. Polecam fantastycznym czytaczom i zabieram się za kolejne tomy. :D
A widzisz, z tego, co pamiętam wątek Mereditha był dla mnie jedyną mocną stroną pierwszego tomu „Achai” :) Każdy czytelnik znajduje coś dla siebie, może więc ta „Achaja” wcale nie jest taka zła? Minęło już parę lat od mojego spotkania z tym cyklem Ziemiańskiego. Planuję powrót, może znajdę jakieś inne plusy? Albo po prostu, wiedząc czego się spodziewać, będę mniej wybredna? Pozdrawiam :)
Czytałam Twoją recenzję jak już dodawałam linki i w sumie ten Meredith zaczął mnie trochę zastanawiać. Nawet się uśmiechnęłam, że każdy w tej historii może odnaleźć swojego bohatera. ;) :D
Pierwszy tom może się jeszcze podobać – ale to, co autor robi z bohaterką dalej nie jest w moich oczach ani prawdopodobne, ani przede wszystkim smaczne. Zwala na nią tyle nieszczęść, jakby chciał wyżyć się na biedaczce za całe zło tego świata. Wychodzi z tego dość specyficzne podejście do kobiet, dla mnie całkowicie nie do strawienia. Dlatego też to jedna z serii w polskiej fantasy, których szczerze nie cierpię.
Achaja ma tak wiele skrajnych recenzji, że aż intryguje i konieczne jest jej przeczytanie w całości, by przekonać się samemu, “gdzie jesteśmy” ;) :D
Jest w planach, ale biorąc pod uwagę opinii o cyklu Ziemiańskiego raczej sobie poczytam trochę dobrej literatury i dopiero po takiej przerwie “solidnej jakościowo” wybiorę się na te niepewne tereny, jakimi jest historia Achai ;)
Tu będzie mrowie różnych opinii, bo nie każdy lubi taki sposób prowadzenia akcji, taki język i “sytuacje”. Najlepiej samemu spróbować. ;) :D