Virion. Szermierz Andrzeja Ziemiańskiego, czyli Imperium Achai po raz czwarty.
Trzecie spotkanie z Virionem straciło nieco na dynamice zdarzeń, ale mimo to dostarczyło kilka fascynujących detali dotyczących zakonu oraz Upiorów. To skłoniło mnie do podjęcia decyzji o zakończeniu „zabawy” z Virionem jeszcze w tym roku i sięgnięciu po ostatnią odsłonę Imperium Achai zatytułowaną Virion. Szermierz.
Zamek kontra Zakon.
Na życie Viriona i Niki czyha zbyt wielu wrogów, by ucieczka mogła trwać w nieskończoność. Obława jest coraz bliżej, już słychać jazgot psów i tętent kopyt. Nieuchronnie zbliża się chwila ostatecznego rozstrzygnięcia. Chwila, w której wszystkie intrygi i tajemnice ujrzą światło dzienne. Moment, w którym interesy Cesarstwa, Zakonu i Rady Czarodziejów zderzą się z nieposkromioną furią Szermierza Natchnionego broniącego jedynej istoty, która się dla niego liczy.
Nadchodzi dzień ostatecznej próby, po której na zdeptanej, skrwawionej ziemi stać będzie tylko jeden człowiek. Albo upiór.
Rozwleczony początek.
Może nie jestem całkowicie oczarowana, ale nie mogę też powiedzieć, że ostatnia odsłona Imperium Achai mi się nie podobała.
Książka miała bowiem wszystko to, co mieć powinna. Zamknęła wszystkie wątki i odpowiedziała na ważne pytania dotyczące Upiorów. Polityczne smaczki oraz intrygi między Zakonem i Zamkiem stały na dobrym poziomie.
Bohaterowie stanęli na wysokości zadania nie tylko pod względem humorystycznym, ale także pod kątem rozwojowym. Szczególnie widoczne było to w przypadku Viriona, który z niepewnego chłopca, pod czujnym okiem wiecznie nastukanego Horecha, przeobraził się w pewnego siebie Szermierza natchnionego. Luna, w tej części, wykazała się nie tylko kulinarnym talentem. ;) Taida zyskała pewność siebie w dziedzinie manipulacji i intryg, a Niki świetnie bawiła się kosztem swojego małżonka. ;)
Czytając powyższe, w zasadzie nie powinnam mieć do książki zastrzeżeń, a jednak gdzieś tam z tyłu głowy zaczynałam odczuwać zmęczenie tym, że bohaterowie z każdej kabały wychodzili bez szwanku, gdyż wszyscy ich przeciwnicy byli po prostu bezmyślni i głupi. Ponadto niektóre elementy powieści wydają się być na siłę rozwlekane i przeciągane (szczególnie początek tej odsłony), co sprawia, że akcja traci na atrakcyjności.
Co nie zmienia faktu, że Virion. Szermierz jak i całe Imperium Achai z niesamowicie wykreowanym światem, ciekawymi bohaterami i dużą dawką humoru, fajną lekką fantastyką jest.
Dlatego jeżeli macie ochotę na typową rozrywkową fantastykę, bez wielkich filozoficznych rozważań, to sięgajcie po książkę śmiało.
Polecam do czytania na lekko!
No Comment! Be the first one.