Achaja – Tom III Andrzeja Ziemiańskiego, czyli pożegnanie z cyklem Achaja.
Pierwszy tom przygód z udziałem Achai Andrzeja Ziemiańskiego mnie zachwycił i dał nadzieję, na świetną historię pełną „ostrej jazdy bez trzymanki”. Druga odsłona cyklu troszeczkę „wyhamowała” moje plany i marzenia, ale na szczęście nadrabiała trochę humorem. Jak zaprezentuje się Achaja – Tom III?
Biafra i jego plany.
Achaja sądzi, że odnalazła swoje miejsce. Ale Biafra ma wobec niej inne plany: jej ręka, ręka księżniczki Arkach i Troy, stanie się kartą przetargową w politycznej grze z Zakonem, cesarstwem i księciem Orionem.
Słaby jak…
Z przykrością muszę stwierdzić, ale zarówno tom II, jak i III „jadą na plecach” tomu I. Zaczynając serię od wyśmienitego tomu, w zasadzie siłą rozpędu sięga się po kolejne tomy. I dokładnie tak było w tym przypadku.
Co mogę powiedzieć o zakończeniu? Nic dobrego.
Walki, to była jedna wielka sieczka bez sensu. Tyle opisów szkoleń, wspaniale opisanych pojedynków szermierskich, tylko po to, żeby na końcu spuścić misternie stworzoną podwalinę w kiblu. Do tego same żołnierki zachowywały się jak „typowe Karyny”. Przeszły przez piekło, a teraz nagle ważniejsze stały się ładne fatałaszki, dla których chętnie przywalą koleżankom z własnej armii.
Jakby tych kuriozów było mało, to jeszcze dowództwo jest ciągle zalane w sztok, a sama zaś Achaja zrobiła się miękka jak pała Biafry po przedawkowaniu alkoholu.
Pozostali bohaterowie też się nie popisali. „Pinki i Mózg” (Sirius i Zaan) po prostu byli, a Meredith tylko przyniósł nadzieję, że coś się wydarzy i na tym w zasadzie wątek się urwał.
Więcej żali wylewać nie będę. ;) Achaja – Tom III Andrzeja Ziemiańskiego to najsłabsza i najmniej dopracowana odsłona serii. Wiem z dobrych źródeł, że Pomnik Cesarzowej Achai jest znacznie lepszy i po prostu trzeba było „przetrawić” tę trylogię, zanim pójdę dalej. Jednak to „dalej” na razie będzie musiało poczekać trochę na swoją kolej.
Mam nadal w planach, choć bez entuzjazmu myślę o lekturze. W sumie to może dam sobie pozwolenie na porzucenie po drugiej części mimo, że to tylko trylogia i staram się nawet niezadowolona drugą częścią “domęczyć” :)
Powiem Ci, że jest to jakieś rozwiązanie. ;) :D
“Pomnik…” jest fabularnie z “Achają” powiązany bardzo, ale to bardzo słabo. W zasadzie można go czytać jako osobną całość bez utraty kontekstu.
Mi osobiście “Achaja” podobała się od “Pomnika…” dużo bardziej, ale wiadomo, jakby się każdemu podobało to samo to by było bardzo nudno na świecie ;)
Ciekawi mnie twoja opinia o “Virionie”; póki co wyszły cztery tomy i wszystkimi byłem zachwycony, czekam niecierpliwie na dalszy ciąg.
Przeczytam “Pomnik…” będę spoglądać w stronę “Viriona”, którym nota bene mój ślubny jest również zachwycony. :D