Pomnik Cesarzowej Achai — Tom IV Andrzeja Ziemiańskiego, czyli Kai i Nuk bawią się w szpiegów.
Trzecia odsłona Pomnika Cesarzowej Achai do zachwycających nie należała. Mimo jednak tej zniżki formy (która jak zauważyłam, objawia się w trzecich tomach powieści autora ;)), postanowiłam kontynuować swoją przygodę z Tomaszewskim oraz spółką i sięgnęłam po Pomnik Cesarzowej Achai — Tom IV.
Nowy kontynent.
Kai wraz z Nuk udają się na nowy kontynent do tajemniczego Nayer, by zakosztować życia szpiegów i dowiedzieć się, jaka nacja przekroczyła jeszcze Góry Bogów i jakie plany ma wobec tej krainy.
W tym samy czasie Tomaszewski również nie może usiedzieć w miejscu i wraz z ekipą wyrusza na rozpoznanie linii brzegowej. Niestety jego samolocik zostaje porwany przez prądy i przeniesiony na nieznany ląd. Tam jego ekipa ginie, a sam Tomaszewski trafia do Twierdzy Wolnych Ludzi, gdzie daje popis swoich możliwości.
W Imperium swoją pozycję umacnia zaś Rand, który poza podlizywaniem się cesarzowej wspiera również partyzantów Shen.
Po staremu.
Jest lepiej niż w poprzednim tomie, ale jakoś za bardzo, żeby nie powielać frazesów z poprzednich recenzji, nie ma o czym pisać.
Więc może tak. Fabularnie jest ok, choć muszę przyznać, iż ilość wątków zamykanych nie rekompensuje tych otwieranych. Przez co, robi się już mały burdelik i powoli „nie wiadomo, kto z kim śpi i czy na pewno wszystkie łóżka są zajęte”. ;)
Tempo samej akcji, zmiana otoczenia i bohaterów są niezłe, choć nadal twierdzę, że powieść „zapychaczami” stoi.
Jednak ja bym chciała zwrócić Waszą uwagę, na bezsprzeczną wartość dodaną tej serii, a mianowicie operacje wojskowe i szeroko pojęta balistyka. Andrzej Ziemiański wie, jak wprowadzać poszczególne elementy wojskowe na planszę. A w czwartym tomie zachwycił mnie nawiązaniami do lotnictwa. Te wszystkie sterowce, wiatrakowce, szybowce czy inne nowoczesne i wymyślne spadochrony powodują, że jest na czym „zawiesić oko”.
Dlatego Pomnik Cesarzowej Achai — Tom IV uważam za niezłe i lekkie czytadło, które mimo swojego przegadania, wciąż ma to coś, co zachęca mnie do kontynuowania podróży z Tomaszewskim i spółką.
W “Pomniku…” często przysypiałem, przy wszystkich 4 tomach. Muszę jednak powiedzieć, że idea “pilotów natchnionych” mi kliknęła. Czwórka w moim mniemaniu ciut lepsza od trójki. Cały “Pomnik…” jednak – moim zdaniem – to najsłabszy kawałek opowieści ze świata Achai.
No troszeczkę wieje nudą w Pomniku, ale tak jak piszesz, każdy odcinek (może poza trzecim), ma coś co powoduje “kliknięcie” i czyta się dalej.