Harry Potter i Insygnia Śmierci. czyli pożegnanie z bohaterami cyklu Harry Potter J.K. Rowling.
Wszystkie książki z serii Harry Potter mimo dość sporej objętości, mają to do siebie, że czyta się je szybko i przyjemnie. Gdy zaś przychodzi czas rozstania z bohaterami serii, serducho ogarnia jakiś taki malutki smuteczek. Do przodu jednak iść trzeba i po dziewięciu miesiącach pełnych przygód, przyszedł czas na ostatnią odsłonę serii Harry Potter i Insygnia Śmierci.
Harry i przyjaciele nie wracają do szkoły…
Po śmierci Dumbledora Harry wraz z Ronem i Hermioną postanawiają nie wracać do szkoły, tylko udać się na poszukiwanie horkruksów stworzonych przez Lorda Voldemorta.
W tym samym czasie Czarny Pan zdobywa wierne grono popleczników i powoli przejmuje kontrolę nas światem czarodziejów. Czy Harry wraz z przyjaciółmi odnajdzie wszystkie Insygnia oraz stanie do walki z Voldemorten, zanim ten przejmie władzę nad światem? I jaką rolę w całej tej kabale odegra profesor Snape, który wspiera teraz swojego dawnego pana?
Wątki zostały zamknięte…
Ostatni tom może nie przyniósł tak oczekiwanych fanfar, ale za to przyniósł ze sobą odpowiedzi na ważne pytania i wprowadza odrobinkę dramaturgii przed ostatecznym „zamknięciem drzwi”.
Mimo dobrze skrojonej akcji oraz ogólnego szumu wokół bohaterów i Voldemorta mam jednak wiele zastrzeżeń do drobiazgów. Zaczynając od powrotu naczelnej trójki do szczeniackich zachowań (w obliczu tego, co się dzieje, będą się kłócić o bzdety, wzajemnie obrażać i rozdzielać), przez dosłowne „rozdeptanie” postaci Dumbledora i w zasadzie wrzucenie go do „rynsztoka”, na poprawnej aż do bólu walce pomiędzy Harrym i Voldemortem.
Wiem, że mimo wprowadzanego stopniowo mroku, pozbyciu się nawet kilku kluczowych bohaterów, jest to wciąż powieść młodzieżowa i pewne zachowania powinny pozostać na tym właśnie poziomie. To jednak momentami miałam wrażenie, że wróciliśmy do początku tej podróży i z powieści młodzieżowej, znowu czytam powieść dla dzieci.
Patrząc jednak na pryzmat całej historii (bez tych drobnych wpadek ;)), uważam, że jest ona nie tylko lekka w czytaniu, magiczna i wspaniale poprowadzona, ale przede wszystkim wartościowa i pouczająca. Dlatego polecam ją zarówno tej młodszej jak i nieco „starszej młodzieży” i tym optymistycznym akcentem, już po raz trzeci mówię do ponownego zobaczenia Harry’emu, Hermionie i Ronowi. :)
Pamiętam jak kiedyś podczas pierwszej lektury rozczarowałem się finałem. Z czasem go zaakceptowałem. Dalej czuję zjazd jakości w dwóch ostatnich tomach, ale nie przeszkadza mi to robić powtórki z całości raz na kilka lat :)
Mam podobnie. Czuję ten “zjadzd” jakości, ale dalej cały cykl oceniam bardzo wysoko i wraca do niego regularnie. :)