Walnut Hills i salon gier, czyli Awantura w salonie gier Brandona Mulla.
Brandon Mull ma niezwykły pisarski talent, który wykorzystuje w najlepszy możliwy sposób. Posługując się lekkim i zrozumiałym dla młodego czytelnika językiem pięknie wyraża uczucia i emocje, a także sprzedaje między wierszami bardzo ważne w życiu każdego człowieka wartości. Dlatego mimo ilości świeczek na urodzinowym torcie uwielbiam jego powieści i magię, która otacza mnie podczas ich czytania. Zachwycam się również kolejnymi nieszablonowymi pomysłami, które tym razem wraz z bohaterami Wojny cukierkowej zaprowadziły mnie ku kolejnej przygodzie, jaką jest Awantura w salonie gier.
Rekordy, punkty i magiczne stemple.
Nate, Summer, Trevor, Gołąb i Linda cieszą się zasłużonymi wakacjami, gdy do ich uszu dociera informacja o tajemniczym zniknięciu Johna Dart i czarodzieja Mozaga. Mimo iż pan Scott nie chce, by przyjaciele mieszali się w niebezpieczne sprawy dorosłych, to jednak grupka przyjaciół postanawia pomóc w śledztwie, które prowadzi wprost do nowo otwartego salonu gier w sąsiednim miasteczku.
Na miejscu okazuje się, że salon wymienia kupony na tajemnicze pieczątki, które są marzeniem wszystkich graczy. Młodzi poszukiwacze przygód postanawiają o nie zawalczyć, szczególnie iż ich liczba jest ograniczona, a ich działanie owiane jest tajemnicą.
Czy uda im się zdobyć wszystkie możliwe pieczątki, odkryć plany właściciela salonu gier i odnaleźć Darta i Mozaga?
Dzieciaki w akcji.
Wojna cukierkowa, jak sam pisarz przyznaje, miała być samotnym tworem, która pod naporem próśb czytelników otrzymała ciąg dalszy.
Ciąg dalszy, w którym słodkości zostały zastąpione (nie tak do końca, bo słodyczy też Ci tu dostatek) magicznymi stempelkami, a do całej kabały została włączona rywalizacja kilku grup dzieciaków.
Ponownie jest maga ciekawie i magicznie. Pojawia się zły czarodziej Jonas (brat znanej z pierwszej części Belindy White), zlecający podstępne zadania i oczywiście między wierszami autor wplata wiele ważnych wartości, na czele z braniem odpowiedzialności za siebie i przyjaciół, których nie należy opuszczać w potrzebie, a także granic, których nie należy przekraczać, broniąc drugiego człowieka.
Bardzo ciekawym wątkiem jest też historia pozbawionej pamięci i odmłodzonej Belindy White, którą autor wykorzystuje do zadania ważnych pytań. Co tak naprawdę decyduje o tym, kim jesteśmy? Jak wielki wpływ na nas samych mają pochodzenie, wychowanie czy w końcu geny?
I wszystko tu fajnie gra, dobrze się to czyta, ale cały czas miałam wrażenie, że Awantura w salonie gier jest wtórna, a elementy z pierwszego tomu, zastąpione zostały innym (cukierki = stempelki, krówki = nachosy, …). Nie zmienia to jednak faktu, że od książki ciężko się oderwać, a jej lektura jest nietuzinkowa. Przygody piątki przyjaciół zaś nie tylko wywołują uśmiech na twarzy, ale również uczą.
Polecam gorąco szczególnie młodszym czytelnikom!
No Comment! Be the first one.