Jarocin, młotek i Mocne uderzenie Ryszarda Ćwirleja.
Ryszard Ćwirlej, jako twórca nowego gatunku literackiego – „kryminału neomilicyjnego” – doskonale się sprawdza, a bohaterowie jego książek swoją prostotą i często nieporadnością nie tylko wywołują uśmiech na twarzy, ale również sprawiają, że chce się im kibicować. Dlatego postanowiłam wraz z młodszymi funkcjonariuszami Milicji Obywatelskiej udać się na koncert do Jarocina, aby tam przeżyć Mocne uderzenie. ;)
Festiwal.
Po dwu godzinach przybywa wsparcie z Teodorem Olkiewiczem na czele. Sympatyczni poznańscy milicjanci – znani z Ręcznej roboty – oraz esbecy, którzy kręcą się wokół festiwalu, patrzą na siebie krzywo. Służba Bezpieczeństwa chce być informowana o postępach śledztwa. Milicjanci uwijają się jak w ukropie i ustalają, że ofiara została zamordowana tępym narzędziem, a wcześniej zgwałciło ją kilku festiwalowiczów.
Funkcjonariusze jeszcze nie wiedzą, że w Jarocinie pojawił się niejaki Charon. Mężczyzna nienawidzi słabych i owładnięty jest myślą o radykalnej naprawie świata. Poznań, tego samego dnia wieczorem: Tunio Ząbek, cinkciarz, dostaje w głowę i traci dzienny utarg – marki i dolary. Jego szef, Gruby Rychu, jest z tego bardzo niezadowolony i wdraża „dochodzenie”. Milicjanci, esbecy i złodzieje mają pełne ręce roboty, a ich drogi nieoczekiwanie się przetną…
Teoś, to jest gość. ;) :D
Pozwolę sobie pokusić o stwierdzenie, że czwarty odcinek Milicjantów z Poznania, jest (przynajmniej na razie) najlepsiejszy. ;)
Zagadka kryminalna, a w zasadzie dwie zagadki, są na bardzo fajnym poziomie, a samo dochodzenie zbudowane było ciekawie tak, że do ostatniej minuty powieści autor nie zdradził, kto tak naprawdę stoi za zabójstwem dziewczyny.
Wrzucenie w tryby dochodzenia SB-ków również wypadło fenomenalnie, ale i tak całe show skrada niezawodny Teoś Olkiewicz. Ten wiecznie nabombiony milicjant, jest doskonałym modelem do rozkręcania wszelakich scenek obyczajowych ukazujących absurdy PRL-u. Wszyscy koledzy, w tym szczególnie młoda gwardia, mogą mu tylko wtórować, ale i tak nie dorastają mu do pięt.
Dlatego jeżeli macie ochotę na dobre, milicyjne śledztwo w oparach peerelowskiego absurdu okraszone sporą ilością wódeczki, to sięgajcie po Mocne uderzenie Ryszarda Ćwirleja.
Gorąco polecam!
P.S. Poza śledztwem będzie trochę muzyki, a tu i tam przemknie odrobina Owsiaka. ;)
No Comment! Be the first one.