Aresztowania opozycjonistów z Solidarności, czyli Trzynasty dzień tygodnia Ryszarda Ćwirleja.
Ostatnio sporo u mnie na tapecie polskiej fantastyki, więc postanowiłam zmienić trochę „klimat” i sięgnęłam po drugą odsłonę cyklu Milicjanci z Poznania Ryszarda Ćwirleja pod tytułem Trzynasty dzień tygodnia.
Stan wojenny.
Porucznik Marcinkowski nie wierzy jednak w takie przypadki. Zaczyna żmudne śledztwo, w którym pomagają mu dwaj inni milicjanci, świeżo upieczony absolwent szkoły oficerskiej w Szczytnie, podporucznik Mirosław Brodziak i oddelegowany z SB chorąży Teofil Olkiewicz.
Klimat i intryga.
Poranną pobudkę bez teleranka, czyli ogłoszenie stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku, znam tylko z opowieści. Dlatego czytając/słuchając książek Ryszarda Ćwirleja czuję się trochę jak zapatrzone w dorosłych dziecko, które z zacięciem na twarzy słucha o tym, co działo się w tamtych dniach i w jaki sposób rodzice/dziadkowie/wujkowie/sąsiedzi starali się reagować na nową rzeczywistość.
Dlatego świetnie czuję przegryzany śledzikiem z wódeczką czy staniem w kolejkach klimat tamtych czasów, który dodatkowo dopełniony jest bardzo dobrze intrygą tematyczną.
Gdyż aresztowania członków Solidarności, które odbywały się tej pamiętnej nocy, na zawsze zapiszą się w historii. A jeżeli dodatkowo okrasimy je morderstwem powiązanym z grubą gotówką, to robi się ciekawie. Akcja jak na dobry kryminał przystało, toczy się w odpowiednim tempie. To zwalnia, to przyspiesza, by pokazać realia PRL-u, a starzy znajomi z pierwszego odcinka robią co w ich mocy, by wypić flaszeczkę, nic nie robić i jeszcze do tego zarobić. ;)
Bardzo dobry, oddający realia PRL-u kryminał.
Polecam!
No Comment! Be the first one.