Gamedec. Obrazki z Imperium Marcina Sergiusza Przybyłka, czyli Torkil Aymore powraca!
W Czasie silnych istot, czyli czwartej odsłonie niesamowitej serii Gamedec Marcina Przybyłka, zabrakło mi to trochę klimatu i nawiązania do gier. Przez to trochę nie mogłam się zmobilizować do zamknięcia serii, czyli sięgnięcia po Obrazki z Imperium. W ramach wyzwania #polskafantastykafajnajest postanowiłam jednak zamknąć ten cykl i pożegnać się z Torkilem Aymorem i spółką.
Imperatorka.
Na tym nieskazitelnym obrazie pojawiają się jednak rysy: na jednej z planet wybucha epidemia, anarchista Han Fierce postanawia zamordować Rana, silniki pancerników otaczających Łzę Cheronei przestają działać, a Whale – statki cywilizacji, która współistnieje z WayEmpire – otwierają ogień do tajemniczej obcej floty.
Tymczasem Torkil Aymore odkrywa kult kobiety, która każe się nazywać Imperatorką i chce dzielić władzę z ImBu. Imperatorka twierdzi, że tylko ona może uratować ludzkość…
Epickie zakończenie, ale… ;)
I znowu po odłożeniu czytnika, miałam takie mocno mieszane uczucie.
Bo ten ostatni odcinek Gamedeca rozpoczyna się niemrawo od prezentacji życia w różnych miejscach Imperium. Torkil zaś bawi się w przedszkolu i niespiesznie, wręcz z namaszczeniem tłumaczy dzieciom różnice między teraz i kiedyś.
Nuda, nuda i jeszcze raz nuda, przez którą trzeba się wręcz „przebić”, by na planszy pojawiło się coś ciekawego.
I są to niezwykle epickie bitwy, które nie dość, że rozgrywają się w różnych „kombinacjach i aranżacjach”, to są jeszcze do tego, niezwykle szczegółowe i monumentalne. Technologia zaś, która została wmieszana w całą kabałę, powala i jednocześnie zachwyca, a tempo akcji (w końcu) nadaje dobry rytm, wszystkim wydarzeniom.
Między bohaterami czuć chemię, czyli teoretycznie of tego miejsca wszystko gra, ale…
Brakuje mi klimatu pierwszych trzech odsłon. Mam poczucie, że wszystkie nerdowskie i mocno techniczne aspekty zostały przykryte przez klasyczną fantasy, religię czy inny mistycyzm.
Do tego wszystko wokół „Błogosławionego” Torkila jest napompowane epickością, aż do porzygu. A możliwość przywracania umarłych za światów przez tego bohatera, no cóż, „trąciła mi już myszką”.
Więc z jednej strony nadal zachwycam się pomysłem, wspaniale wykreowanym światem, specyficznym językiem powieści i fajnie wykreowanym bohaterem, a z drugiej, jestem trochę zawiedziona kierunkiem, który obrała ta powieść.
Mimo mojego „klimatycznego” rozczarowania, to fantastyczna powieść, którą od pierwszego odcinka świetnie się czyta. Więc czytajcie i zachwycajcie się światem Gamedeca.
Polecam!
Mam w planach Przybyłka na ten rok w ramach tego samego wyzwania. Czytałam dwa opowiadania tego autor i ogromnie mi przypadły do gustu. Przybyłek ma dobre pomysły i bardzo dobry warsztat :)
Jak zaczniesz Gamedeca będziesz bardzo zadowolona, bo pomysł całości jest po prostu świetny, a dzięki warsztatowi świetnie się to czyta. :)