Cykl: Pani Peregrine 6: Plagi na diabelskim poletku

Plagi na diabelskim poletkuPlagi na diabelskim poletku, czyli ostatnie spotkanie z osobliwymi dziećmi Pani Peregrine Ransoma Riggsa.

Sięgając po Plagi na diabelskim poletku Ransoma Riggsa, zdałam sobie sprawę, że  to będzie moje ostatnie spotkanie niezwykłymi dzieciakami Pani Peregrine. Dlatego by na nowo poczuć klimat serii i przypomnieć sobie kilka ważniejszych detali, postanowiłam przeglądnąć zdjęcia z poprzednich odsłon cyklu i tym samym, nastroiłam się na decydującą bitwę w świecie osobliwców.

Ostatnia bitwa.

Po dramatycznej ucieczce przed żądnym krwi głucholcem Jacob Portman i Noor dołączają do pani Peregrine i osobliwych dzieci. Ich obecny dom, Diabelskie Poletko, nawiedzają plagi w postaci spadających z nieba kości, popiołu i krwi. Te złowrogie znaki to zapowiedź nadejścia armii potworów Caula. Powstały z martwych w bibliotece dusz, potężniejszy niż kiedykolwiek Caul i jego niosący śmierć słudzy wydają się niepokonani. Los całego świata osobliwców jest w rękach Jacoba i jego przyjaciół, którzy stawiają czoło śmiertelnie groźnym wrogom i przemierzają najbardziej niebezpieczne pętle w historii.

Dobre, choć przeciągnięte zwieńczenie serii.

Spoglądając wstecz na przeczytane książki z tej serii, mogę napisać, iż szósta odsłona należy do mocnych stron tego cyklu.

Zakończenie, może trochę sztampowe, pokazujące odwieczną walkę dobra ze złem, które kończy się ostatnim zrywem osobliwców i unicestwieniem największego złoczyńcy (nie wiem dlaczego, ale w pewnym momencie Caul skojarzył mi się z Voldemortem), miało wszystko to, co mieć powinno i dodatkowo pokazało, jak autor dojrzał wraz z bohaterami swojej książki.

Plagi na diabelskim poletkuBohaterowie też stanęli na wysokości zadania. Wydorośleli, wiedzą czego chcą i co najważniejsze, sami potrafią wyciągać wnioski z otaczającej ich sytuacji.

Klimat oczywiście też zrobił swoje. Miałam wrażenie, że zdjęcia (nie tylko w sepii :o) tym razem, są jeszcze lepiej dopasowane do akcji i sytuacji, dzięki czemu maksymalnie podkręcały moją wyobraźnię.

I w sumie jedynie, do czego mogłabym się przyczepić, to do przeciągania na siłę niektórych momentów. Rozumiem, że autor chciał wyjaśnić kilka spraw przed ostatnim dzwonkiem, ale można było tych kilka dialogów i opisów trochę skrócić. Myślę, że powieść nic by na tym nie straciła, a tempo akcji dostałoby dodatkowego kopa.

Podsumowując. Ostatni tom cyklu Pani Peregrine, jak i cała seria, to kawał fajnej, fantastycznej literatury młodzieżowej. Widać, że autor miał pomysł, który wiedział, jak sprzedać, a klimatyczne zdjęcia tylko dodały serii niezwykłego uroku. Dlatego jeżeli macie ochotę na coś innego, odrobinę mrocznego, to sięgnijcie po całą serię. Myślę, że pozytywnie Was zaskoczy.

Polecam!

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę