Zahred w Konstantynopolu, czyli Bramy ze złota. Zmierzch bogów Michała Gołkowskiego.
Co tam się w „ostatnim odcinku” z Zahredem nawywijało. ;) Dlatego też, gdy tylko Bramy ze złota. Zmierzch bogów zjawiły się w moich skromnych progach, postanowiłam niezwłocznie kontynuować przygodę z Zahredem i Mirą, a tym samym zamknąć trylogię Bramy ze złota, która jest trzecią odsłoną cyklu Siedmioksięgu grzechu Michała Gołkowskiego.
Starcie ostateczne…
Zahred wraz ze swoją drużyną Wikingów, jako obrońca Konstantynopola, przygotowuje się do ostatecznego starcia z wojskami emira Maslamy, które już od dłuższego czasu oblegają mury miasta. Jednak walka z wrogiem u bram to najmniejsza część jego zmartwień, gdyż prawdziwe zagrożenie dla niego i jego wojów znajduje się w złotych salach pałacu cesarskiego, gdzie intryga i zdrada są na porządku dziennym.
Jednak teraz, gdy Zahred został dostrzeżony, żadne dworskie knowania nie są w stanie stanąć mu na drodze do celu — do zwycięstwa. Poleje się krew, będzie pożoga, popiół i łzy. Nie ma odwrotu — nadchodzi Zmierzch bogów.
To było epickie! :D
To pierwsze słowo jakie przyszło mi do głowy po odłożeniu książki.
Gdyż to była kontynuacja, jakiej oczekiwałam. Pełna akcji, kapitalnych bitew przeplatanych niezwykle wyszukanymi dworskimi intrygami, mniejszymi potyczkami, poselskimi eskapadami i w końcu bohaterami, którzy swą postawą, odzywkami i pogodą ducha skradają serce.
Do tego na każdym etapie tej historii można było wyczuć, iż wszystko, co dzieje się „na planszy” jest doskonale przemyślanie i pełne pasji. Odwołanie się zaś do udokumentowanych wydarzeń z VIII wiecznego Konstantynopola, tylko nadało całości dodatkowego smaczku.
Zahred i spółka.
Abstrahując jednak od tych soczystych bitew czy charakterystycznego dla autora humoru, to muszę przyznać, iż dla mnie największą wartością dodaną tego tomu byli ludzie. Te wyraziście pokazane kontrasty między Bizantyjczykami, Wikingami i Arabami. Mira, która tak wiele się nauczyła i odważyła się zaakceptować Zahreda z całym dobrodziejstwem inwentarza. I w końcu Zahred, który „w tym odcinku” pokazał, iż też ma uczucia, a strach przed utratą bliskich nie jest mu obcy.
Podsumowując. Bramy ze złota. Zmierzch bogów Michała Gołkowskiego to bardzo dobre, dynamiczne i jednocześnie chwytające za serce zakończenie trylogii. Polecam bardzo i czekam już na kolejne spotkanie z Zahredem, zadając sobie jednocześnie pytanie — gdzie tym razem „rzuci” go los.