Zahred i inne mokradła – Bramy ze złota. Świątynia na bagnach Michał Gołkowski.
Poprzednie dwa spotkania z uroczym, zadziornym i przeklętym przez bogów Zahredem, przyniosły mi wiele frajdy. ;) Wszystko przez to, iż lubię takie „krwawe” historie z wyraźnymi, bezkompromisowymi bohaterami. I nie da się ukryć, że Michał Gołkowski ma dobrą rękę do kreowania takich postaci. Dlatego też z wielką przyjemnością sięgnęłam po kolejną odsłonę cyklu Siedmioksiąg Grzechu pod tytułem Bramy ze złota. Świątynia na bagnach.
Jedno wielkie bagno. ;)
Kilkuletni Drus jest dzieckiem, które nie potrafi usiedzieć na miejscu. Dlatego podczas wypraw ze swym opiekunem Gertem lubi urywać się na chwilę i badać niedostępne odstępy lasu. I tak pewnego dnia trafia na ciało. Ciało, które wydało mu się na tyle niezwykłe, że przy następnej okazji, również postanowił złożyć mu wizytę. Jakież było jego zdziwienie, gdy po przybyciu na miejsce ciało nie tylko wyglądało lepiej niż poprzednio, ale jeszcze do tego zaczęło się ruszać.
Od tego momentu chłopiec uznaje trupa za boga i regularnie składa mu ofiary wierząc, że te przyniosą mu powodzenie i szczęście. Pory roku się zmieniają, a chłopiec dorasta, a wraz z nim jego ambicje i marzenia zmieniają się, a człowiek — bóg staje się metodą na osiągnięcie wygórowanego celu. Pytanie tylko, czy Zahred na to pozwoli?
Zmiana „frontu”. ;)
Po dwóch pierwszych odsłonach cyklu, które odbywały się w światach wzorowanych na rozwiniętych starożytnych cywilizacjach, przyszedł czas na „ochłodzenie” i klimaty słowiańskie. Muszę przyznać, iż bardzo spodobała mi się ta zmiana otoczenia, szczególnie iż wymusiła ona zmianę zachowania głównego bohatera.
Bohatera, który ze względu na nie sprzyjające warunki ma ogromne problemy z „odrodzeniem się”. Przez to nie jest już tym, który „gra pierwsze skrzypce” w całej intrydze, ale niejako musi poddać się łasce i dobroci pierwsze dziecka, a później młodego mężczyzny.
Władza, religia i kobieta. ;)
Mężczyzny, który postawił Zahreda w centrum, stworzył wokół niego religię. Religię, która dała mu możliwości pozostania kimś, a dzięki zręcznym manipulacjom dała realny wpływ na władzę. Władzę, ale niestety nie na kobietę, której pożąda. ;)
Mira jest bowiem buntowniczką, która ma swoje zdanie i nie daje sobą łatwo manipulować. Jednocześnie sama potrafi wykorzystać swoje umiejętności i w samej końcówce nieźle namieszać. ;) Bardzo fajnie i ciekawie wykreowana postać. :)
Podsumowując. Robi się gorąco, a seria nabiera rumieńców i widać wyraźnie, że Bramy ze złota. Świątynia na bagnach jest wstępem do czegoś znacznie większego. I tego „większego” nie mogę się już doczekać. :D
Gdzie tam były jakiekolwiek klimaty słowiańskie?
Wielkie Pojezierza to Prusy, Żmudź. A z opisanej geografii (rzeki, jeziora) wynika, że to jeszcze dalej na północ było.
Ani imiona i nazwy nie były słowiańskie (w przeciwieństwie do realnych imion Skandynawów czy zupełnie historycznych postaci w Konstantynopolu), ani realia życia (bo nie znali koni wierzchowych)
Czytasz już “Złote Miasto”? :) Dogoniłaś mnie! :D A bodajże za miesiąc premiera trzeciego tomu. Dobrze, że Gołkoś ma takie tempo pisania ;)
Już przeczytane i w tym tygodniu pojawi się ode mnie słów kilka. :D
Poszłaś za ciosem widzę :D
Tak jakoś wyszło. ;) :D