Zahred! – Spiżowy gniew Michał Gołkowski.
Michał Gołkowski, z zawodu lingwista i tłumacz, jak wiadomo nie od dziś w kwestii słowa pisanego poeksperymentować lubi. Więc według upodobania możemy wybrać się z autorem do Zony, by tam „posmyrać” za uszkiem urocze mutaski. Jak już emisje i tym podobne się nam znudzą, możemy pokusić się o „elegancki wypoczynek” i zażyć nieco kąpieli błotnych w towarzystwie Stalowych Szczurów. Ewentualnie wraz z Komornikiem i Aniołami Apokryficznymi rozpocząć imprezę pod tytułem Koniec Świata. Ostatnio do tego repertuaru dołączyło nieco „krwawe tango” z muchami, larwami i innym robactwem w tle, czyli cykl Siedmioksiąg Grzechu i otwierający go Spiżowy gniew.
Hatwaretu i Messembrii.
Gdzieś na pustyni „zażywają kąpieli słonecznej” zwłoki. Taki specjalny egzemplarz z dodatkiem tony much i larw, które miast ucztować na nowej zdobyczy powodują, iż tej przybywa sił witalnych i zaczyna ona wesoło podrygiwać nóżką. Ba, nie tylko nóżką, ale i całym ciałkiem, by chwilę potem zabić przechodzącego nieopodal nieszczęśnika i dokończyć dzieła regeneracji.
Zwłoki te, choć może już raczej ciałko, udają się do najbliższego miasta. I tak zaczyna się całkiem ciekawa historia, choć może dla Hatwaretu i Messembrii wydawać się, iż przebiega nieco przerażającym, destrukcyjnym i krwawym torem. ;)
Żywy trup.
Muszę przyznać, iż otwarcie całej serii jest dość mocne, a sama postać głównego bohatera — Zahreda — może nie łapie za serduszko, ale jest bardzo intrygująca. Szczególnie w kwestiach muszej, czy tam innej larwalnej samoregeneracji i poszukiwań boga. Do tego jego knowania wymykają się wszelkim schematom, a władanie bronią i odporność przechodzą wszelkie granice. ;)
Oczywiście cała historia nie tylko Zahredem stoi. Wśród innych „żuczków robotniczków” jest wiele ciekawych osobowości, takich jak choćby młodziutka, acz bardzo inteligentna księżniczka Sarsana czy też skryba Zakarnasz. Jednak z góry ostrzegam. Nie warto się do nikogo zbytni przywiązywać, bo autor już nie raz udowodnił, że nie zna litości nawet dla największych słodziaków, a tym bardziej dla maminsynków. ;)
Jak osoba znikąd może zmienić historię dwóch królestw…
Poza fantastycznie wykreowanymi postaciami dużym plusem książki jest również miejsce i czas, w których autor umieścił całą akcję. Dzięki czemu wszystkie wydarzenia wydają się bardziej realne, a dobitne pokazanie, jak jedna osoba swoimi planami jest w stanie zrujnować nie jedno, a dwa królestwa, tylko nadają całej historii smaczku.
Podsumowując. Spiżowy gniew Michała Gołkowskiego to bardzo dobre otwarcie serii, które czyta się lekko i szybko. Do tego wprowadza na scenę bardzo zagadkowego antybohatera i powoduje, że po odłożeniu książki ma się ochotę na więcej.
Dlatego, jeżeli macie ochotę na kawałek dobrej, niezwykle dynamicznej i pełnej akcji, acz krwawej fantastyki — to książka jest dokładnie tym, czego poszukujecie. Natomiast jeżeli Wasze żołądki nie są w stanie wytrzymać „nalotu larw i much”, to lepiej trzymajcie się od tej książki z daleka. ;)
Powtórzę za tym, co napisałam na fejsie – nareszcie poznałaś Zahreda :D
Ja przymierzam się właśnie do Złotego Miasta, zobaczymy co przyniesie ;)
Ja zaczynam Świątynię na Bagnach i jak tylko skończę ruszam do Złotego Miasta. :D