Wrocław i krwawa apokalipsa Zombie – Szczury Wrocławia. Szpital Robert J. Szmidt.
Podczas dwóch pierwszych mocno krwawych odsłon apokalipsy Zombie we Wrocławiu, bawiłam się wyśmienicie (wiem, powinnam się leczyć ;) :P). Dlatego powiedziałam sobie „zabawmy się jeszcze raz” i sięgnęłam po trzecią stanowiącą poboczną historię odsłonę cyklu Roberta J. Szmidta pod tytułem Szczury Wrocławia. Szpital.
Witajcie w klinice psychiatrycznej. ;)
Do stojącej tuż koło zakładu karnego kliniki psychiatrycznej zostaje przywieziony pacjent, który bredzi coś o tym, że jego zmarła żona powstała z martwych. Następnie w przypływie szaleństwa popełnia samobójstwo.
Tę sytuację natychmiast postanawia wykorzystać doktor Zadrożny, by zrealizować perwersyjne fantazje jednej z jego pacjentek. I tak rozpoczyna się krwawa imprezka, w której zatańczą pacjenci i mocno okrojona załoga wrocławskiego psychiatryka.
Krwawo, krótko i z przybyszem z XX wieku.
O latających flakach i hektolitrach krwi powiedziałam już chyba wystarczająco wiele, więc teraz tylko kilka słów o tej króciutkiej historii z niezwykłym romansem z nimfomanką w tle.
Przede wszystkim zaletą książki jest to, że historia jest w zasadzie odrębnym tworem i jeżeli, ktoś chciałby spróbować swoich sił w „podbijaniu Wrocławia wraz z Zombiakami”, to myślę, że (mimo iż oficjalnie jest to tom trzeci) jest to świetna książka na początek. Można przyzwyczaić się do „widoku krwi” i obwąchać nieco z całą sytuacją.
Dla fanów serii Szpital jest po prostu ciekawym dodatkiem, który ma zaspokoić ciekawość i uzupełnić obraz sytuacji o to, co działo się za murami kliniki psychiatrycznej, stojącej tuż koło osławionego już zakładu karnego. Do samej historii nie wnosi nic nowego, poza jednym drobnym smaczkiem.
Jest nim pacjent — Marcin Przybyłek (pewnie wielu z Was kojarzy to nazwisko), który opowiada o wspaniałych wynalazkach i życiu po roku 2000. Gdyż to właśnie Marcin jest tym pacjentem, który twierdzi, że przybył z przyszłości i niestety utknął w XX wiecznym Wrocławiu.
Jeżeli chodzi zaś o samą akcję, to Szczury Wrocławia. Szpital Roberta J. Szmidta nie zawodzą, a samą książkę czyta się po prostu wyśmienicie.
I w sumie, to by było na tyle. Polecam szczególnie fanom autora i wszelkiej maści zombie! :)
No Comment! Be the first one.