Sztywny Michała Gołkowskiego – czyli wracam do uniwersum S.T.A.L.K.E.R
Wciąż uśmiecham się sama do siebie pod nosem. Nie tak wyobrażałam sobie powrót do S.T.A.L.K.E.R-skiej Zony. ;) Biorąc książkę do ręki czekałam na kolejnego wzorowo odzianego stalkera z całą kolekcją potrzebnych “zabawek”. Przede mną jednak stanął gość w adidasach, jaskrawej bejsbolówce i bojowym dresie. Do tego tu i tam Sztywny. Na juchociąga — co się tu wyprawia!
Wybrzydzać jednak nie będę – idę ze Sztywnym do Zony. Tyle tylko, że do niej tak jakby nam trochę nie po drodze. Pierwsze trzeba “iść w tango”. Uchlać się na umór, wciągnąć trochę towaru, przelecieć jakąś pannę, wyrzygać, wytrzeźwieć i zacząć wszytko początku. Więcej w tym wszystkim balowania, łażenia po mieście i jakiejś blokowej gangsterski niż stalkerki, ale cóż począć taki jest Sztywny.
Jednak gdy już podejdziemy do Kordonu, poczujemy znajome mrowienie w żołądku, a Sztywny jak dobrze znany Miszka poprowadzi nas w czeluści Zony. Czy ta będzie dla niego przyjazna? Czy opuści ją żywy?
Michał Gołkowski ze Sztywnym pojechał po całości. Książka jest całkowicie inna od tego, co prezentował wcześniej. Sztywny to nie Miszka i mimo tego, że jego zachowanie powinno budzić odrazę, to jakość nie da się nie lubić tego “niegrzecznego chłopca”. Książkę ponadto czyta się szybko i przyjemnie, a sama fabuła mimo, że w większości nie odbywa się w Zonie nie pozwala się nudzić i dość mocno wciąga.
Normalnie poleciłabym tę książkę bez jednego zająknięcia każdemu, ale…. Gdy nie są w stanie przejść do porządku dziennego nad przekleństwami i lekkimi obyczajami, radzę omijać ją szerokim łukiem. Kutasy bowiem latają, a panny na prawo i lewo się oddają. Więc jak sami widzicie, co poniektórzy mogą się po prostu poczuć zniesmaczeni. Tym, dla których jednak przekleństwa nie straszne i podejmą to wyzwanie, życzę – dobrej Zony!
Krąży o tej książce sporo negatywnych opinii, pisanych przez weteranów cyklu stalkerskiego Gołkowskiego. Nie zgadzam się z nimi ani trochę. Wprawdzie swoją przygodę z Gołkowskim zacząłem właśnie od Sztywnego, a dopiero później nadrobiłem resztę, ale według mnie jest to jedna z lepszych jego książek, jeżeli chodzi o walor rozrywkowy.
Też czytałam wiele negatywnych opinii, ale w mojej książka była pisana z innym zamysłem. Jak napisałeś tym rozrywkowym. Weterani po prostu “zafiksowali się” i nie przyjęli innej formy wyruszenia do Zony. Ja czytając ją świetnie się bawiłam. :)
Bojowy dres… Określenie godne Sztywnego. Gość całkiem w porządku jak i cała książka. W końcu takie spojrzenie na miasteczko przy zonie i na życie jakie może się tam toczyć.