Druga burza, czyli bawię się dalej ze Staceńcami Madsa Voortena Marcina Mortki.
Zanim ponownie spotkam się z Kociołkiem i spółką, czas na kolejną imprezkę w towarzystwie Madsa Voortena i jego walecznej ekipy straceńców, którą tym razem sponsoruje prequel Druga burza Marcina Mortki.
Powstanie.
Magia i krew.
Jeżeli spojrzę na oba przeczytane przeze mnie prequele Straceńców Madsa Voortena Marcina Mortki, to mogę napisać tylko jedno. Druga burza w stosunku do Martwego Jeziora ocieka krwią i dynamiką.
Od pierwszej strony bitwa goni bitwę, nie ma litości dla przeciwników, a okrucieństwa wojny opisane w odpowiednich proporcjach, ale dość soczyście, oddają pełny obraz sytuacji.
Tradycyjnie, gdy jedni machają mieczykiem i sieką wrogów na kawałki, gdzieś tam w kuluarach odbywają się narady i planują liczne zdrady. Dzięki czemu powieść nabiera odpowiedniego tempa i wyrazistości.
Co się tyczy samego Madsa, w tym odcinku, jako szefunio pokazuje, że niezły z niego kutas i zdanie innych ma odpowiednio ułożone w tylnej części ciała. Jednak mimo całego tego zachowania, chce się mu kibicować, bo jako przywódca jest błyskotliwy i wie, jak utrzymać autorytet oraz wyjść bez większych obrażeń z prawie każdego „szamba”.
Reasumując. Druga burza Marcina Mortki, to kolejne fajne czytadełko do odprężenia się po ciężkim dniu pracy.
No Comment! Be the first one.