Wojskowy Departament Nauki (WDN), Joe Ledger i Fabryka smoków Jonathana Maberry.
Pierwsza odsłona przygód charyzmatycznego Joe Ledgera bardzo przypadła mi do gustu. Dlatego bez większego ociągania postanowiłam kontynuować przygodę z jego starannie dobranym oddziałem twardzieli i sięgnęłam po drugą odsłonę cyklu Jonathana Maberry pod tytułem Fabryka smoków.
Doskonała maszyna do zabijania.
Były policjant i wojskowy Joe Leadger wraz ze swoim oddziałem stara się zregenerować siły po ostatniej akcji z plagą zombie w tle.
Niestety psychopaci i innej maści szaleńcy nie śpią, dlatego też WDN bardzo szybko zostaje „wplątany” w kolejną kabałę tym razem z inżynierią genetyczną i doskonałym żołnierzem w tle.
Czy Joe i jego ludzie poradzą sobie z hodowanymi do walki żołnierzami i odkryją mocodawcę tego szalonego projektu?
Jest moc.
Autor od pierwszej strony pojechał po całości i zafundował mi niesamowitą, dynamiczną, ociekającą krwią i ciekawymi walkami historię.
Historię, która swoją intrygą, odniesieniami historycznymi (dziedzictwo pozostawione po nazistach) połączonymi z ciekawie i dość logicznie wprowadzonym zagadnieniem inżynierii genetycznej „daje kopa” i mocno zapada w pamięć. Również dzięki wyrazistym, psychopatycznym czarnym charakterom, których kontrowersyjne pomysły i znieczulica momentami przyprawiały mnie o dreszcze.
Do tego etatowy obrońca świata Joe wyposażony w najnowsze cudeńka techniki, po raz kolejny wymiatał. I choć jego postać nie jest jakoś specjalnie „rozbudowana”, wręcz momentami powiedziałabym, że sztampowa, to jednak swym ciętym, humorystycznym językiem i umiejętnie podrzucanymi strzępkami historii, po prostu wzbudza sympatię.
Dlatego jeżeli macie ochotę na fajną mieszankę sensacji i fantastyki, doprawionej dużą ilością mocnej akcji, ciekawych walk i sporą ilością krwi, to Fabryka smoków Jonathana Maberry powinna Wam się spodobać.
2 komentarze
Blue Carmen
29 maja 2021 at 16:04Muszę nadrobić te książki. Bardzo polecam cykl Maberry’ego o miasteczku Pine Deep – Blues duchów, Song umarłych i Wschód złego księżyca. Świetnie się bawiłam na tych książkach i widać, że autor dobrze się czuje pisząc w tym gatunku. Czytałam też Wilkołaka i mam do niego pewien sentyment, ale chyba Pine Deep jest lepszym popisem umiejętności autora.
Sylwka
30 maja 2021 at 18:47O Pine Deep, to sobie zapiszę. :D