Non stop Brian W. Aldiss

Non Stop Brian AldissZamknięci, czyli Non stop Briana W. Aldissa.

Cieplarnia Briana W. Aldissa, brytyjskiego pisarza, który był również redaktorem literackim w prestiżowym „Oxford Mail”, urzekła mnie mrocznym pomysłem, a także niezwykle plastycznym opisem stworzonego świata. Dlatego też postanowiłam kontynuować swoją przygodę z autorem i sięgnęłam po kolejną jego powieść autora wydaną w ramach serii Wehikuł czasu pod tytułem Non Stop.

Podzieleni na plemiona.

Roy Complain jest myśliwym, który wraz ze swoim plemieniem kołowatych, żyje w niebezpiecznej strefie Kwater. Tam stosując się do nakazów Nauki, prowadzi swoje uporządkowane życie, walcząc codziennie z bujną roślinnością, atakami zwierząt i obcymi plemionami.

Pewnego dnia jednak jego nastawienie do otaczającego go świata się zmienia i wraz z kilkoma śmiałkami postanawia wyruszyć tajemniczymi drogami i zweryfikować lokalne legendy o Ludziach z Dziobu i Gigantach, którzy mieli stworzyć cały świat i zamknąć go w pojemniku zwanym statkiem.

Oryginalna wizja przyszłości.

Przyznaję, że pierwszych kilka stron książki było dla mnie małym koszmarkiem. Nie potrafiłam się odnaleźć. Świat mi się „rozmazywał” przed oczami, a ja gdzieś między kolejną próbą wyobrażenia sobie poniki, próbowałam ogarniać w głowie, jak działa ta dziwna, zamknięta społeczność.

Non Stop Brian AldissKiedy jednak już „trybiki w głowie przeskoczyły” zachłysnęłam się tą niezwykłą wizją przyszłości ściśle powiązaną z eksploracją kosmosu, która dla grupy śmiałków zakończyła się załamaniem cywilizacji i „powrotem do przeszłości”.

Bardzo podobało mi się również to, jak autor „wgryzł się” w przedstawienie jednostki w danej społeczności. Jak pokazał, że dla wielu ludzi wyjście ze strefy komfortu i opuszczenie grupy jest po prostu niemożliwe. Ludzie pozwolą sobą manipulować, będą ślepo wierzyć i pozwolą ograniczać swoje prawa, byle tylko nie opuścić bezpiecznej strefy, w której się znajdują.

Podsumowując. Mimo sześćdziesiątki na karku Non stop Briana W. Aldissa nie trąci myszką. Przedstawiona zaś wizja przyszłości jest oryginalna, intrygująca i dająca sporo do myślenia. Polecam tego klasyka szczególnie fanom gatunku!

O książce możecie również przeczytać na blogach:
bookendorfina;
Kącik z książką;
Świat bibliofila;
Świat fantasy;

15 komentarzy

  • Pawel.M.

    26 lutego 2021 at 21:51

    Świetna książka – i Aldiss nie potrzebował trylogii po 800 stron tom, w moim wydaniu (Phantom Press z 1991) ma to zaledwie 198 stron. Choć – żeby było uczciwie – trylogie też Aldiss machnąć umiał. W moim prywatnym rankingu jego książek, po Non stop i Cieplarnii idą Helikonie, a to właśnie trylogia. Niestety, gdzieś mi się na zakrętach dziejowych zdekompletowało – został mi bodajże tylko t. 1 (Wiosna Helikonii) w prastarym wydaniu z Iskier. Ostatnio licytowałem na Allegro całą trylogię – ładne wydanie w twardych okładkach od Solaris, miałem rano wejść i podbić tuż przed końcem aukcji. I zapomniałem :D Przypomniało mi się tuż po zakończeniu i myślałem, że się wścieknę, bo ktoś to kupił w cenach:

    1. Wiosna Helikonii – 63,51 zł.
    2. Lato Helikonii – 23,02 zł.
    3. Zima Helikonii – 17,52 zł.

    Cała trylogia (“stan idealny, książka jak nowa”) za ok. 105 zł, to jak za darmo… A wydanie Rebisu mnie nie interesuje, nawet jeśli wznowią Helikonie – w zintegrowanych oprawach nie wiem czy za darmo bym wziął, bo szkoda miejsca na regale :D Choć uczciwie przyznam, że zintegrowane Rebisu to jakość o dwie półki wyżej, niż zintegrowane Fabryki Słów (rebisowe wręcz nazwałbym półtwardymi lub prawie twardymi).

    Odpowiedz
    • Sylwka

      28 lutego 2021 at 07:51

      To właśnie w starych powieściach było ciekawe, że autorzy potrafili się “skompresować” i zawrzeć tak wiele, na tak niewielu stronach. Teraz “lanie wody” dodaje po 100-200 stron do powieści. Bo jak nie ma przynajmniej 400, to znaczy, że to nie jest powieść.

      Odpowiedz
      • Pawel.M.

        10 marca 2021 at 15:28

        Teraz standard to pewnie kręci się w okolicy sześciuset stron… Kupowałem książki Eda McDonalda z cyklu “Znak kruka” – i jakie mi się zdawały poręczne, nienadmuchane, niedzisiejsze :D, a mają, wg LubimyCzytać, wszystkie po 384 strony (nie chce mi się sprawdzać, ale coś dziwne, że trzy książki identyczną ilość stron).

        Odpowiedz
      • xpil

        10 marca 2021 at 16:38

        Mnie do dziś zdumiewa, że “Skazani na Shawshank” nakręcono na podstawie zaledwie 130-stronicowej opowiastki.

        Z drugiej strony nie mogę się nadziwić, że z pierwszego tomu “The Expanse” Netflix zrobił cały sezon. W porządku, 560 stron to nie 130, ale jednak strasznie to trzeba było nadmuchać.

        Odpowiedz
        • Sylwka

          11 marca 2021 at 07:47

          @Paweł – Tak, powoli z 400-450stron przesuwamy się w kierunku 600+. ;)

          @xpil – napakujesz widoczków, puścisz muzykę w tle przez 30 min. z 45 min. odcinka i już nawet z 300 stronnicowej książki, masz 12 odcinkowy sezon. ;)

          Odpowiedz
    • Sylwka

      28 lutego 2021 at 07:54

      Wspominając Cieplarnię, muszę przyznać, iż autor miał wyobraźnię “wystrzeloną w kosmos”. :D Obie wizje tak różne, a jednocześnie tak intrygujące. :D

      Odpowiedz
  • Blue Carmen

    7 marca 2021 at 21:58

    OJ przyspieszyłaś mi lekturę Non stop na liście tego, po co niebawem sięgnę ;)
    Słabo mi idzie na razie przygoda z Wehikułem czasu, ale nie wszystkie pozycje mnie interesują. Po zachęcających komentarzach widzę, że miałam nosa z moją przyczająką głównie na książki Aldissa.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę