„Tylko Przedrzeźniacz śpiewa na skraju lasu” – Przedrzeźniacz Walter Tevis.
Udział w wyzwaniu #czytampostapozunseriouspl mobilizuje mnie do przeglądania i odkurzania moich „półkowników”. ;) Dzięki temu, w tym miesiącu postawiłam na klasykę i postanowiłam dać szansę amerykańskiemu powieściopisarzowi Waltowi Tevis i jego dość krótkiej, dystopicznej powieści pod tytułem Przedrzeźniacz.
Odległa przyszłość.
Otępiała przez narkotyki ludzkość powoli wymiera. Sztuka i literatura przestały istnieć. Nie rodzą się dzieci. Liczy się tylko elektroniczna błogość, bary szybkiego seksu i niezadawanie pytań. Pomoc w codziennych czynnościach mają świadczyć stworzone roboty. Niestety ze względu na otępienie społeczeństwa powoli przestają one działać, gdyż nie ma kto o nie dbać o ich konserwację oraz naprawy.
Wśród robotów możemy spotkać jednak najdoskonalszą maszynę, jaką udało się stworzyć człowiekowi. To Robert Spofforth robot marki dziewięć, który nie chce patrzeć na umierający świat i po prostu pragnie umrzeć. Ta sytuacja zmienia się jednak po poznaniu Paula i Mary Lou, którzy odkrywają na nowo miłość, namiętność i książki.
Sami sobie zgotujemy…
Muszę przyznać, iż Walter Tevis stworzył niezwykle przejmującą i bardzo pesymistyczną wizję przyszłości.
Przyszłości, którą ludzkość niestety zgotowała sobie sama. Odurzona własnym geniuszem pozbawiła się podstawowych wartości i radości życia. Za cenę stworzenia maszyn, które przejęły wszystkie ważne społecznie funkcje, zniszczyła całą kulturę i literaturę. Ludzie zaś dopięli swego i mogli korzystać z przyjemności życia i popadać w coraz większy marazm. Gdyż nikt od nich nic nie wymagał i nie zadawał niewygodnych pytań.
I chyba najgorsze w tym wszystkim jest to, że Robert Spofforth robot marki dziewięć był bardziej ludzki niż otaczający go ludzie. Patrząc zaś na poczynania tych, którym miał służyć, gardził nimi i chciał popełnić samobójstwo. Niestety nie było mu to dane, gdyż jego program jasno określał i ma egzystować tak długo, jak na ziemi pozostają ludzie.
Miłość i książki.
Mimo tej całej pesymistycznej otoczki autor pokazał jednak, że nawet w tak otępiałym świecie jest nadzieja. Niesie ją ze sobą jedyny umiejący czytać człowiek, który odkrywa, jak wiele ludzkość straciła poprzez wyrzeczenie się jakiejkolwiek sztuki.
Sztuki, która nie tylko otwiera okno na świat, ale także nadaje życiu sens i pozwala na zacieśnianie więzi międzyludzkich.
No i o ile autor bardzo dobrze poradził sobie z pokazaniem mocnego przesłania, to niestety sami bohaterowie byli w moim odczuciu trochę niedopracowani. Oczywiście rozumiałam, iż Paul i Mary Lou, byli przez lata otępiani narkotykami i ich zachowanie momentami może „trącić myszką”. Ich miłość może nie być jak z romansu, bo w końcu uczyli się polegania na drugim człowieku, jak i bliskości. Jednego jednak nie byłam w stanie zrozumieć. Jak to jest możliwe, że bez względu na okoliczności wszystko podkreślam, wszystko im się udawało i zawsze dostawali dokładnie to, czego chcieli.
Podsumowując. Mimo tego lekkiego „zgrzytu” mogę napisać jedno. Przedrzeźniacz Waltera Tevisa to jedna z najbardziej przejmujących i przerażających, bo też i bardzo prawdopodobnych wizji przeszłości, jaką miałam okazję czytać.
Polecam każdemu i mogę śmiało napisać, iż ta książka i jej przesłanie pozostaną ze mną na dłużej.
To trącenie myszką to ciekawa sprawa. Biorąc pod uwagę wiek tej powieści, w sumie dziwne, że tylko to zgrzyta – wtedy pisano bohaterów inaczej niż dzisiaj, mam takie wrażenie, i bardzo często to czuć właśnie. Niekoniecznie starością :D
Pisało się inaczej, ale w niektórych starszych powieściach jakoś mi to nie przeszkadza. Wręcz czuję, że tak pasuje do całości. A tu czułam, że można było poprowadzić ich troszkę inaczej. ;)
Trochę temu czytałam Przedrzeźniacza i chciałabym go sobie odświeżyć, ale też pamiętam, że kreacja bohaterów nie pozwoliła mi ustosunkować się do nich w konkretny sposób – po prostu byli. Ale może przy ponownej lekturze znajdę w tej książce coś, czego nie widziałam za pierwszym razem?
No właśnie, Ci bohaterowie po prostu byli i nic poza tym.
Co do ponownego czytania, spróbuj – jak na przykład w przypadku Solaris Lema przy każdym czytaniu odkrywam książkę na nowo. :D
Cudownie uczucie <3