Hipernapęd, zyskujący świadomość M-Bot i ślimak, czyli Spensa Wśród gwiazd i Brandon Sanderson.
Pierwsza odsłona cyklu Skyward Brandona Sandersona z pyskatą Spensą oraz niezwykle wygadaną i ironiczną sztuczną inteligencją wciągnęła mnie na całego. Dlatego też z wielką przyjemnością sięgnęłam po kontynuację tej młodzieżowej serii w klimatach science fiction pod tytułem Wśród gwiazd.
Pół roku później.
Po spektakularnym udaremnianiu ataku na Detritusa i odepchnięciu Krelli SPŚ przeniosło walkę poza obrony pas starożytnych fortec. Dzięki temu dowództwo zapewniło sobie większe pole manewru, kontrolę nad fortami, a także czas i materiały do budowy kolejnych statków. Niestety bez hipernapędu sytuacja ludzi na Detritusie pozostaje niezmienna. Dlatego, gdy tylko nadarza się okazja, Spensa postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i pod przykrywką, udaje się do jednej z największych placówek wroga.
Trudne życie szpiega.
Po raz kolejny mogę napisać. Brandon Sanderson wie jak zaintrygować i przyciągnąć uwagę czytelnika.
Dlatego też „nie kisimy się w tym samym sosie”, co w poprzednim odcinku. Dla równowagi autor przenosi (prawie) całą akcję na teren Zwierzchnictwa i pozwala czytelnikowi na lepsze „obwąchanie się” z gatunkami, które go tworzą.
Dzięki temu mamy okazję dowiedzieć się trochę więcej o Krellach, a także poznać kitsenów o wielkich sercach i małych ciałkach. Mamy możliwość „przyjrzeć się z bliska” złudom i spróbować rozkminić niezwykły sposób rozmnażania się dionów.
M-Bot i Spensa.
Do tego sama Spensa nadal jest niezwykle intrygującą osóbką. Nie da się jej nie lubić, a jej wpadki są po prostu składową podejmowanych przez nią niecodziennych decyzji. Sanderson bardzo fajnie rozwija jej postać. Nie próbuje na siłę zrobić z niej „gwiazdy”, która po pstryknięciu palcem, wie jak zostać super szpiegiem i fenomenalnym politykiem.
No i jeszcze wisienka na torciku, czyli mój absolutny ulubieniec M-Bot, który również się rozwija i z każdą minutką staje się bardziej ludzki. Nie zmienia to jednak jego charakterku. Dlatego też jego ironiczne rozmowy ze Spensą nadal są bardzo mocnym i humorystycznym elementem całej historii.
Co się działo w Zwierzchnictwie, zostaje w Zwierzchnictwie. ;) Dlatego więcej szczegółów nie zdradzę (szczególnie jeżeli chodzi o hipernapęd :D). Mogę tylko napisać, iż mimo braku spektakularnych bitew, wciąż jest MOC. Dlatego, jeżeli lubicie młodzieżówki w klimatach science fiction, to koniecznie musicie sięgnąć po Do gwiazd, jak i Wśród gwiazd Brandona Sandersona.
Polecam gorąco i sama z niecierpliwością oczekuję kolejnej odsłony cyklu. :D
Ma na to ogromną chrapkę i z pewnością przeczytam! Cieszy mnie, że Twoim zdaniem jest dobre :)
Czytaj, bo warto. :D
Kurczę, piszesz ciekawie o tym cyklu młodzieżowym Sandersona, ale jakoś nie mam parcia na przeczytanie wszystkich jego książek i bardzo wybiórczo podchodzę do jego twórczości. Na razie na celowniku mam Dawcę przysięgi czekającego na lekturę prawie trzy lata…
„Dawca przysięgi” czeka trzy lata :o
To się nadaje do kryminału. ;)