Hello Harry, nice to meet you agian. ;) Trzeci klucz Jo Nesbo.
Muszę przyznać, iż wsiąknęłam w tę kryminalną serię z równie utalentowanym co pijanym komisarzem Harrym Hole. Choć pierwszy tom był raczej niemrawy, to już drugi przyniósł iskierkę nadziei. Trzeci zaś całkowicie spełnił moje oczekiwania. Widząc tak znaczący postęp mojego zadowolenia ;) z wielką przyjemnością sięgnęłam po tom czwarty serii pod tytułem Trzeci klucz.
Bank, klucze i cyganie…
Podczas napadu na bank ginie jego pracownica. Dzięki dokładnej analizie nagrania z zajścia udało się zaobserwować, iż prawdopodobnie zamordowana znała złodzieja. Czy pod naciskiem przełożonych i prasy uda się schwytać przestępcę nazwanego Ekspozytorem?
Jednak to nie jedyna sprawa, którą musi zająć się Harry. Właśnie, teraz gdy jego życie z Rakel zaczęło się układać, odzywa się do niego jego była kochanka. Po planowanej wspólnej kolacji Anna zostaje odnaleziona martwa w swoim mieszkaniu. Harry niestety nie pamięta nic z tego wieczoru i do tego ginie jego telefon komórkowy. Czy prywatne śledztwo ukoi jego nerwy i sumienie?
Mix totalny. ;)
Panie Nesbo muszę przyznać, że nieźle mi Pan namieszał w głowie. ;) Poprowadzenie równolegle dwóch śledztw oraz wprowadzenie do zespołu nowego członka to był strzał w dziesiątkę.
Sprawa banku i zamaskowanego złodzieja – mordercy mnie totalnie zaskoczyła. Tak, dałam się wodzić za nos jak mała dziewczynka i zachwycałam się umiejętnościami Beate Loon, która nie dość, że potrafi „czytać z taśmy filmowej”, to jeszcze zapamiętuje każdą twarz, którą kiedykolwiek minęła. Z jednej strony fascynujące, a z drugiej trochę przerażające.
Mimo iż pierwsza sprawa wymiata, to w mojej ocenie ta druga była „wisienką na torcie”. Była kochanka, urwany film, cyganie i tajemnicze e-maile. W pewnym momencie moje „zwoje doznały przegrzania”, a już sama zaczynałam zastanawiać się, czy oby Harry w swoim pijackim stanie nie „wywinął” jakiegoś numeru. Choć muszę przyznać, iż od momentu pojawienia się komputera w piwnicy zaczęłam powoli kierować swój tok myślenia we właściwym kierunku. ;)
Podsumowując. Trzeci klucz Jo Nesbo to było dokładnie to, czego oczekiwałam. Wartka akcja, pokręcona zagadka (a nawet dwie) i odrobina wątku obyczajowego. Do tego wciąż autor nie zapomina o zamordowanej koleżance Harrego, a niebieskooki bydlak Tom Waaler czuwa na posterunku i czuwa, by jego zbrodnie nie wyszły na jaw.
No fakt, od książki teżwiele zależy ;)
Od książki to jedno, ale jeszcze dużą rolę odgrywa lektor. Jeżeli ten powoduje u Ciebie senność to nawet najlepsza książka okazać się może koszmarem.
To fakt. Parę razy zdarzyło mi się trafić na kiepskiego lektora i to była masakra…
Niestety, ale nie każdy może być “Krystyną Czubówną”. :D
Zaliczoną mam tylko “Policję”, więc widzę, że duuuużo jeszcze przede mną. Nesbo jest ciekawy, choć nie pobije dla mnie Mankella, bo u tego drugiego stanowczo bardziej polubiłam głównego bohatera, ale i tak nadrobić zaległości nadrobię:)
Mankella nie znam. Za to ciężko mi powiedzieć, że polubiłam Harrego. Podoba mi się “główkowanie”, natomiast muszę przyznać, iż jestem zmęczona kolejnym bohaterem z problemami alkoholowymi. Ponieważ jednak zagadki są ciekawie skonstruowane, jestem gotowa na to przymknąć oko.
Mankell i jego Kurt Wallander wymiatają :) CHociaż to chyba jednak trochę inny klimat i nieco inny typ bohatera (Harry’ego znam z dwóch powieści, mogę się więc lekko mylić). Za to ciekawa sprawa, że przez “pisanego” Mankella miałam problem, by przebrnąć, natomiast audiobooków słuchałam z czystą przyjemnością… Cały cykl już za mną :)
Audiobooki Mankella to mógłby być jakiś pomysł, bo się zastanawiam “co dalej”. ;)
Ja właśnie w ten sposób najczęściej “czytam” kryminały. Całą Puzyńską też “lecę” w audio :) Marinina też tak najlepiej mi podchodzi.
Ja dopiero audiobooki odkrywam. ;) Na razie kryminalnie mi “nie pykło”. Zarówno “Czarna Madonna” jak i “Nieodnaleziona” okazały się porażką. Za to te fantastyczne były fantastyczne. ;)
Ha, jeszcze dwa tomy i mnie dogonisz! Brakuje mi od “Pierwszego śniegu” w wydaniu kieszonkowym, a nigdzie nie mogę dorwać to stoję z Nesbo w miejscu. A wszystko przed “Pierwszym śniegiem” już za mną i nawet jeden tom też – “Policja”. Ech, ta moja zasada trzymania się tego samego wydania. :D
Widzę, że z tym wydaniem to jesteś tak samo pokręcony jak ja.
Jak ja strasznie nie lubię jak mam coś w dwóch wydaniach, co widać choćby po Gaimanie. ;)
Jeden z tomów którejś trylogii Canavan (nie pamiętam której a nie chce mi się iść do drugiego pokoju, taki ze mnie leń :P) przez nieuwagę kupiłem jako pełnowymiarowy, podczas gdy reszta jest w kieszonkach (razem z innymi trylogiami). Wiesz jaki to ból? A wiesz co jest jeszcze większym bólem? To że jestem zbyt leniwy, żeby spróbować opchnąć ten tom i kupić sobie poprawny. :C
Prokrastynacja jest straszliwą dolegliwością. ;) A ból posiadania innego rozmiaru książki rozumiem i łączę się z Tobą i głaszczę po główce w celu pocieszenia. ;)
Też tak mam! Dlatego akurat GAimana wymieniłam :D
Ja trzymałam się z tym Gaimanem, bo Ty się trzymałaś. Kiedy jednak Ty już pękłaś, to samo poszło. ;) :P
A tam pękłam od razu :P
Może i pękłaś od razu, ale dopiero ostatnio nadrobiłaś zakupy. ;)