Gra na dwa fronty i odkrywanie tożsamości, czyli Dreyn. Walczy by żyć i Kass Ceran.
Choć otoczony aurą tajemniczości Seell Venssee nie należy do przyjemniaczków, to jednak doceniłam go za postawę i całokształt działania. Tym samym również ze sporą dozą ciekawości postanowiłam sprawdzić, jak pierwszy twardziel galaktyki radzi sobie obecnie, w drugiej odsłonie cyklu Dreyn pod tytułem Dreyn. Walczy by żyć Kass Ceran.
Tak, Seell Venssee…
Wszechświat wielu Galaktyk i tysięcy zasiedlonych planet. Czas tuż po inwazji Vikonów, którzy pojawili się nie wiadomo skąd i ledwo udało się ich powstrzymać. Po odparciu najazdu układy planetarne znów walczą o wpływy, zniewolona rasa myśli o wolności, a Seell Venssee jest wszędzie tam, gdzie się coś dzieje, tocząc walkę o przyszłość swoją i bliskich.
Mroczna atmosfera i dynamiczna akcja.
W pierwszym odcinku cyklu pan Venssee, swoim buńczucznym, pewnym siebie zachowaniem często mnie irytował, choć muszę przyznać, że jako bohater sam z siebie, swoją postawą i ogólnym całokształtem, mocno mi imponował.
Ten stan rzeczy utrzymał się również podczas czytania Dreyn. Walczy by żyć. Choć tu przyznaję, że dzięki rozwojowi bohatera, który staje się (o zgrozo!) bardziej ludzki, zaczęłam gościa dodatkowo lubić.
Po względem fabularnym i „klimatycznym” ponownie jest sztos. Owszem mamy już pełną wiedzę na temat pochodzenia Sella, ale wciąż ilość wysokiej klasy intryg, a także liczne nieoczekiwane zwroty akcji sprawiają, że książka dostarcza podczas czytania wielu emocji. Mroczny klimat zaś idealnie podkreśla, to co dzieje się na planszy, dzięki czemu całość nabiera głębi.
Reasumując. Dreyn. Walczy by żyć Kass Ceran, to wyśmienita kontynuacja cyklu, w której bohater staje na wysokości zadania, walki i starcia galaktyczne zapewniając niezapomniane przeżycia, a humor dodaje smaczku każdej sytuacji.
Czytajcie, bo to fajne sci-fi jest! :)
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:
|
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję:
|
No Comment! Be the first one.