Klasyka amerykańskiej science fiction, czyli Diuna Franka Herberta.
Po Diunę Franka Herberta planowałam już sięgnąć przynajmniej ze dwadzieścia razy, ale ciągle odkładałam czytanie tej klasycznej epopei scenice fiction w czasie. W końcu dzięki #przestrzeniowewyzwaniescifi zmobilizowałam swe siły i sięgnęłam po melanż. ;) Diuna
Substancja, która wydłuża życie.
Z rozkazu Padyszacha Imperatora Szaddama IV rządzący Diuną Harkonnenowie opuszczają swe największe źródło dochodów. Planetę otrzymują w lenno Atrydzi, ich zaciekli wrogowie. Zwycięstwo księcia Leto Atrydy jest jednak pozorne – przejęcie planety ukartowano.
W odpowiedzi na atak połączonych sił Imperium i Harkonnenów dziedzic rodu Atrydów, Paul – końcowe niemal ogniwo planu eugenicznego Bene Gesserit – staje na czele rdzennych mieszkańców Diuny i wyciąga rękę po imperialny tron.
Wyróżniające postacie, intrygująca fabuła.
Oczekiwałam monumentalnej powieści i po dość niemrawym, wręcz przydługim „początku”, właśnie taką powieść dostałam.
Powieść, w której świat przyszłości zachwyca rozmachem i spójnością, a wizja społeczeństwa dotkniętego licznymi krwawymi wojnami jest przemyślana i doskonale dopasowana do przedstawionych realiów.
Intensywna akcja, nasycona licznie rozwiniętymi politycznymi intrygami, pościgami, spiskami i walkami, nie należy jednak do najłatwiejszych. Wszystko to za sprawą tego, że autor często odbiega od „głównego tematu” i wplata w fabułę liczne dygresje dotyczące takich kwestii jak narodowa świadomość, religia, ekologia czy eugenika.
Bohaterowie Diuny (nie będę ich tu wymieniać) są, jak na tę powieść przystało, wykreowani w wytworny i niesamowicie charakterny sposób. Mimo ich ilości wyróżniają się w tłumie i nie sposób przejść obok nich obojętnie.
Reasumując. Pierwszy tom Kronik Diuny to genialne, choć trudne wprowadzenie do uniwersum, które złożonością świata oraz kreacją bohaterów przyciąga jak magnes i zachęca do sięgnięcia po kolejne jego części.
Polecam!
Jedynka jest fajna. Reszta serii – jak dla mnie – rozłazi się w szwach. Wbrew powszechnym zachwytom, nie wessało mnie. Ale jedynkę czytałem ze trzy razy. Daje radę.
Słyszałam już podobne komentarze, że jedynka ok, a im dalej w las, to…
Zobaczymy. ;)