Babunia, Wigilia i Zawsze coś Marty Kisiel.
Ostatnio sporo miejsca i czasu poświęcam polskiej fantastyce. Dlatego postanowiłam zmienić trochę klimat i sięgnąć po lekką komedię kryminalną Marty Kisiel pod wiele mówiącym tytułem Zawsze coś. ;)
W rodzinnym domu.
Kiedy Tereska z Maciejką przybywają z wizytą do rodzinnego domu jej ojca, spodziewają się nudnej imprezy ku czci dziewięćdziesięcioletniej nestorki rodu Jędrzejczyków. Nieoczekiwanie z urodzin wychodzi jednak pogrzeb z konsekwencjami, których nikt nie mógł przewidzieć. A to dopiero początek nieboszczyków…
Z rodziną najlepiej wychodzi się… ;)
Marta Kisiel, a może raczej powinnam napisać, iż Tereska Trawna — nawet uszkodzona — nie zawodzi. ;)
Szczególnie gdy chodzi o poletko rodzinne, gdzie w menu pojawiają się pogrzeby, testamenty, spadki i inne zawirowania około bożonarodzeniowe.
Między wierszami pojawia się również zbrodnia, ale ta ze względu na rodzinny repertuar potraktowana jest nieco po macoszemu i z lekkim przymrużeniem oka.
Bo czyż przed Bożym Narodzeniem nie należy się raczej skupić na tym, kto umyje okna, kto wypastuje podłogi i kto zjadł pieczołowicie przygotowany sernik. A to wszystko oczywiście w oparach rodzinnych wypominek, wzajemnych uszczypliwości i klasycznych much w nosie.
Dlatego jeżeli macie ochotę na odrobinę uśmiechu z odrobiną dreszczyku w tle, to koniecznie sięgnijcie po Zawsze coś Marty Kisiel. Myślę, że niezależnie od formatu (polecam audiobooka, który czyta świetnie Anna Szymańczyk), będziecie się dobrze bawić.
O książce możecie również przeczytać na blogach:
Adzik tworzy;
Kryminał na talerzu;
* daleko w tym miejscu od błędu cytując za stroną: Marta Kisiel “Przez własnych czytelników czule nazywana ałtorką (pisownia oficjalna), którą … w głębi ducha pozostanie po wsze, a nawet wszawe czasy“.
No Comment! Be the first one.