Echo z otchłani Remigiusza Mroza, czyli śledzę dalsze losy Hakona Lindberga, Dija Udina Alhassana i Ellyse.
Po Chyłkowych irytacjach postanowiłam na chwilę „odstawić na boczne tory” powieści Remigiusza Mroza. Jednak gdzieś tam ciągle z tyłu głowy kołatała mi się myśl, że może to już jest ten czas, by znowu powrócić do książek autora. I właśnie w tym roku w ramach wyzwania #polskafantastykafajnajest postanowiłam odświeżyć moją znajomość z autorem i sięgnąć po drugą odsłonę serii Chóru zapomnianych głosów pod tytułem Echo z otchłani.
Powrót na Ziemię.
Ocalałe statki Ara Maxima są bezpieczne na orbicie, czekając na dalsze instrukcje tych, którzy podejmą się odbudowy ludzkości.
Co zdarzyło się na Ziemi? I czy okrętom naprawdę nic nie grozi? Wróg wygrał proelium i czeka gdzieś pośród gwiazd, świadomy istnienia gatunku ludzkiego.
Jeden z nich nadal znajduje się w kriokomorze Kennedy’ego. I będzie miał szansę, by odkupić swoje winy…
Dla bohaterów żadnej litości.
Po odsłuchaniu Echa z otchłani mam mocno mieszane uczucia.
Owszem fajnie było znowu „spotkać” Hakona Lindberga i Dija Udina oraz sprawdzić, gdzie rzucił ich los. A można powiedzieć, że ten ma niezłe poczucie humoru, bo skierował ich wprost na Ziemię.
No i właśnie ten wątek powrotu na ziemski padół, gdzie resztki ludzkości toczą nierówną walkę o przetrwanie i ogólnie ta cała otoczka świata z fanatycznymi przywódcami oraz plemiennymi walkami, podobał mi się, był ciekawy i poza kilkoma detalami, miał sens.
Niestety w innych kwestiach nie było już tak różowo. Autor po raz kolejny pokazał, że ma fantastyczną wyobraźnię, milion pomysłów na minutę, a motanie wątków jest jego życiową pasją.
I o ile fantastyka naukowa pozwala na mocne poluzowanie cugli, to w tym wypadku, autor troszeczkę za mocno „popłynął” (skaczemy w czasie oraz przestrzeni i bawimy się z deszczem meteorytów) i wszystko, to co działo się na planszy, nie było w żaden sposób wiarygodne.
Jakby tej wiarygodności było mało, to przy tych wszystkich zmianach „miejsca zamieszkania” ciężko ogarnąć kuwetę.
Dlatego jeżeli nie boicie się poplątanych wątków, dziwnych akcji z dużą domieszką przemyśleń i analiz, albo po prostu macie ochotę na spotkanie ze znanymi bohaterami, to Echo z otchłani Remigiusza Mroza powinno Wam się spodobać.
Dziękuję za wspomnienie mojej notki :) No trochę Mróz w tej książce popłynął… :P
Słyszałam o tym cyklu i nawet kiedyś miałam w planach, ale jakoś ciągle mi nie po drodze z Mrozem. Myślę, że zacznę od jego kryminałów mimo wszystko.
Jeżeli masz zacząć, to tak od kryminałów lub Parabellum. To chyba najlepsza trylogia spod pióra autora (albo po prostu ja lubię takie klimaty ;))