Z głową w gwiazdach, czyli Ohir i Szczepan August Urawski.
Do przeczytania książki Ohir zachęcił mnie sam autor Szczepan August Urawski, który wspomniał o swoim dziele słów kilka i podrzucił link do swojej strony https://szczepanaugusturawski.pl/. No a tam wśród „rekomendacji” odnalazłam nazwiska takich sław jak kapitan Jean-Luc Picard, kapitan Kathryn Janeway czy admirała Willama Adamy. W tym momencie wiedziałam, że nadajemy z autorem na podobnych falach, dlatego dałam się zaprosić na pokład Ohira. :D
Wakacje.
Stefana od dziecka fascynowały gwiazdy i szeroko pojęty kosmos. Niestety studia na wymarzonym kierunku nie wypaliły, a jego dalsze losy tak się potoczyły, że owszem odbywa loty, ale głównie do Wielkiej Brytanii, gdzie obecnie żyje i pracuje.
Na obczyźnie mimo kolorowych nagłówków prasy, jednak wcale nie jest tak różowo, dlatego jakaś cząstka Stefana wciąż tęskni za rodzinnymi stronami i stąd każdego wybiera on długie wakacje u rodziny na wsi.
I to właśnie tam podczas rutynowych obowiązków odkrywa bardzo nietypowe zjawisko, które po dalszym zbadaniu okazuje się zakamuflowanym wahadłowcem, który przewróci jego życie do góry nogami.
Teatr jednego autora.
Pomysł, ze znalezieniem zakamuflowanego stateczku obcych (albo może i nieobcych) kupił mnie całkowicie i nie ukrywam, że nie raz w głowie pojawiała mi się myśl „co by było gdybym, znalazła sobie taki malusi pojaździk kosmiczny”.
Tutaj ten koncept tajemniczego wahadłowca została bardzo fajnie rozwinięty. Począwszy od strachu przed nieznanym, fascynacją własnym znaleziskiem, euforią z powodu kolejnych odkryć (rozmowa ze statkiem, pierwszy lot), przez ostudzenie emocji, próbą dostosowania sytuacji do własnych marzeń oraz potrzeb na strachu przed dekonspiracją znaleziska kończąc.
Jednak dla mnie Ohir, mimo całego mojego uwielbienia do odkrywania kolejnych tajemnic uroczego stateczku, nie jest powieścią kosmiczną, a wręcz mocno przyziemną.
Porusza bowiem bardzo wiele trudnych, często bolesnych tematów. Tematów, które dotykają już naszego dzieciństwa, gdzie szkoła w wielu przypadkach wręcz „strąca dzieciaki na ziemię”. Bujanie w obłokach, poszukiwanie swojej drogi, pogoń za marzeniami, nie są czymś mile widzianym. Nasz system szkolny nie przewiduje indywidualistów, a wręcz naciska, by wpasować się w przewidziane dla nas ramy i spełniać oczekiwania społeczeństwa.
W życiu dorosłym z kolei stajemy się trybikiem w maszynie, który bardzo łatwo i szybko można wymienić/zastąpić.
Bardzo ważnym i mocnym tematem poruszonym w książce jest również samo mieszkanie na obczyźnie. Związana niejednokrotnie z tym samotność (może i jesteśmy wśród swoich, ale każdy tam na miejscu i tak każdy żyje swoim życiem i zarobkiem) oraz tęsknota za ojczyzną.
Mogłabym napisać jeszcze więcej, ale myślę, że tych kilka słów wystarczy, by zachęcić Was do przeczytania powieści. Szczególnie iż jest ona napisana lekko, z pomysłem i humorem. Nie będę ukrywać, ze względu na to, iż jest ona też „teatrem jednego autora,” zdarzyło się w niej kilka dłużyzn, a akcja jest raczej stonowana. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze lektury, którą czyta się szybko i przyjemnie. Dlatego zachęcam Was gorąco do rozruszania własnej wyobraźni i sięgnięcia po Ohira Szczepana Augusta Urawskiego.
P.S. Dorosły facet jeżdżący do rodziny na wieś na wakacje, to też podpada pod jakaś kategorię fantastyki naukowej. ;)
No Comment! Be the first one.