Najlepszy kumpel Myrona Bolitara w akcji, czyli Harlan Coben i Mów mi Win.
Windsor Horne Lockwood III charakterystyczny i mocno ekscentryczny bohater mojej ulubionej serii z Myronem Bolitarem, w końcu otrzymał swoje prywatne pięć minut. Więc nie mogłam sobie odpuścić i gdy tylko książka Mów mi Win znalazła się na rynku, od razu przystąpiłam do słuchania superprodukcji EmpikGo, w której świetną robotę w roli Wina i narratora wykonał Paweł Małaszyński.
Obraz i zaginiona walizka.
Aż do teraz. W Upper West Side, w apartamencie na ostatnim piętrze znaleziono ciało mężczyzny. Oprócz zwłok uwagę policji przykuwają dwa przedmioty: skradzione płótno Vermeera i skórzana walizka z inicjałami WHL3. Po raz pierwszy od lat mundurowi mają wyraźny tropy nie tylko w sprawie porwania Patricii, ale także w innej nierozwiązanej sprawie FBI, związanej ze skradzioną walizką i cennym obrazem. Ślady jednoznacznie prowadzą do pewnego mężczyzny…
Windsor Horne Lockwood III lub Win – jak nazywają go przyjaciele – nie wie, jak skradzione dawno temu jego rodzinie walizka i obraz trafiły w ręce ofiary zagadkowej zbrodni. Kiedy FBI ujawnia, że martwy mężczyzna stał również za aktami terroryzmu, Win musi odkryć, co łączy te tak różne sprawy sprzed lat. Na szczęście ma do dyspozycji trzy rzeczy, których brakuje FBI: osobisty związek z co najmniej jedną ze spraw, nieograniczone środki finansowe i możliwość wymierzenia sprawiedliwości według własnych zasad.
Było dobrze, ale…
Książka sama w sobie zła nie była. Przedstawiona historia miała „ręce i nogi”, wątki się ze sobą dobrze kleiły, a tajemnica (z przeszłości) jak to u Harlana Cobena wciągała, intrygowała i oczywiście została dobrze sprzedana. Dodatkowo dzięki Pawłowi Małaszyńskiemu, Oldze Bołądź i Mirosławowi Zbrojewicz powieść słuchało się po prostu wyśmienicie.
No i niby wszystko „grało i śpiewało”, a jednak w tej całej bajce pojawiło się jedno wielkie „ale”.
„Ale”, którym niestety został Windsor Horne Lockwood III, który doskonale „sprzedaje się” w pakiecie z sympatycznym, lekko zakręconym Myronem Bolitarem. Jego oryginalność, cyniczność, wyniosłość i pewność siebie powodują, iż ta dwójka tworzy (a może już raczej tworzyła) duet doskonały. Natomiast mgiełka tajemniczości, która spowijała Wina, dodawała całej serii dodatkowego smaczku.
Tu niestety Win został odarty z tajemnicy i przedstawiony w sposób niemal „buraczy”. Dodatkowo każdorazowe podkreślenie przez niego „głębokości jego sakiewki”, która otwiera drzwi/zamyka okna/zrzuca spódniczki, powodowała u mnie uśmiech zażenowania na twarzy (mam kasę i muszę to podkreślić).
Dlatego śmiem twierdzić, że Win w roli głównej, to nie był to strzał w dziesiątkę, ale zagadka kryminalna i fajnie poprowadzona akcja uratowały trochę sytuację. ;) Więc jeżeli macie ochotę na dobry kryminał, to Mów mi Win Harlana Cobena powinien przypaść Wam do gustu.
No Comment! Be the first one.