Bal u kata Bohdan Urbanowski

Bal u kataWędrówka po kolejnych kręgach piekła, czyli Bal u kata i Bohdan Urbanowski.

Gdy pojawiła się zapowiedź książki Bohdana Urbanowskiego, polskiego poety, eseisty, dramaturga i filozofa, pod tytułem Bal u kata, postanowiłam po raz kolejny wyjść z mojej strefy komfortu i zmierzyć się z tym trudnym, acz ciekawie zapowiadającym się tytułem

Powojenna rzeczywistość.

Tadeusz Borowski, poeta, wraca z piekła obozu zagłady. Witają go przyjaciele, zapraszają przedstawiciele władz, z przekonaniem włącza się budowę nowej socjalistycznej Polski. Jako dziennikarz obsługuje procesy „antykomunistycznych bandytów”, jako literat spotyka się z czytelnikami różnych miast i pokoleń, nawet współpracuje z wywiadem. Powoli dociera do niego prawda, że trafił znów do łagru – tym razem jako członek załogi obozu. Sowiecki wariant obozu jest lepiej zamaskowany, ludzie nie chodzą w pasiakach, zamiast bunkrów śmierci są cele UB, dla mieszkańców wymyśla się pełne wzniosłych haseł pochody, elity oprawców spotykają się na przyjęciach i balach. W sposób niepostrzeżony cała Polska jest zamieniana w jeden wielki obóz. Wędrówka poety po Polsce to wędrówka po kolejnych kręgach piekła. Symbolem nowej rzeczywistości jest bal u więziennego kata. Poeta traci ostatnią ze swych wiar.

To trzeba przetrawić…

Bardzo ciężko mi ocenić ten tytuł, gdyż z jednej strony czułam „ważność” całej opisywanej w nim sytuacji. Odczuwałam to zagubienie, z jakim na każdym kroku zmagał się poeta Tadeusz Borkowski. Widziałam, że z każdą podjętą decyzją, z każdym wspomnieniem porusza się on po kolejnych kręgach swojego osobistego piekła, a obecna rzeczywistość go męczy i przerasta.

Bal u kataWczytywałam się w szereg ważnych nazwisk bardzo dla polskiej kultury.

Prócz mnie ma występować Miłosz, ale już dwa
razy zmieniał termin, z krakowiaków Włodek i Szymbusia.
— Szymbusia?
— No, Wisia Szymborska. Włodek o żydowskich komunistach, którzy robią powstanie w getcie, ona o bohaterach Stalingradu…

Roztrząsałam ich miejsce na kartach historii. Po której stronie zostali „zaksięgowani”, „przegoogliłam” kilka faktów, przypomniałam sobie kilka wierszy…

I niestety odbiłam się nie raz, nie dwa od ściany tekstu. Gdyż z każdą przerzuconą stroną czułam się jakbym „przeżuwała” każdą linijkę tekstu przynajmniej dwukrotnie. Szczególnie w pierwszej części książki pod tytułem Biała plebania.

Ta to mnie wymęczyła maksymalnie. Sprawozdanie z procesu, przeplatane spotkaniami głównego bohatera było nużące. Liczba powtórzeń i powrót do tych samych przemyśleń, powodowały momentami mętlik w mojej głowie „czy to już było, albo wydawało mi się, że było”. Również przeskoki myślowe i czasowe, powodowały mocne wytrącenie mnie z rytmu czytania i chęci doczytywania czy analizowania.

Dlatego pozwolę sobie zatrzymać w tym miejscu i napiszę tylko, iż Bal u kata Bohdana Urbanowskiego, to tytuł niezwykle wymagający głównie dla osób zainteresowanych tematyką. Jeżeli historia powojennej Polski, procesów, rozliczeń, partyjnych układów i zmian ustrojowych nie jest Waszym „konikiem”, to lepiej omińcie go szerokim łukiem.

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję: Wydawnictwu Zysk i S-ka

 

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania: #wyzwanieztytułem
→ POSTAĆ

2 komentarze

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę