Wędrówka po kolejnych kręgach piekła, czyli Bal u kata i Bohdan Urbanowski.
Gdy pojawiła się zapowiedź książki Bohdana Urbanowskiego, polskiego poety, eseisty, dramaturga i filozofa, pod tytułem Bal u kata, postanowiłam po raz kolejny wyjść z mojej strefy komfortu i zmierzyć się z tym trudnym, acz ciekawie zapowiadającym się tytułem
Powojenna rzeczywistość.
To trzeba przetrawić…
Bardzo ciężko mi ocenić ten tytuł, gdyż z jednej strony czułam „ważność” całej opisywanej w nim sytuacji. Odczuwałam to zagubienie, z jakim na każdym kroku zmagał się poeta Tadeusz Borkowski. Widziałam, że z każdą podjętą decyzją, z każdym wspomnieniem porusza się on po kolejnych kręgach swojego osobistego piekła, a obecna rzeczywistość go męczy i przerasta.
Wczytywałam się w szereg ważnych nazwisk bardzo dla polskiej kultury.
razy zmieniał termin, z krakowiaków Włodek i Szymbusia.
— Szymbusia?
— No, Wisia Szymborska. Włodek o żydowskich komunistach, którzy robią powstanie w getcie, ona o bohaterach Stalingradu…
Roztrząsałam ich miejsce na kartach historii. Po której stronie zostali „zaksięgowani”, „przegoogliłam” kilka faktów, przypomniałam sobie kilka wierszy…
I niestety odbiłam się nie raz, nie dwa od ściany tekstu. Gdyż z każdą przerzuconą stroną czułam się jakbym „przeżuwała” każdą linijkę tekstu przynajmniej dwukrotnie. Szczególnie w pierwszej części książki pod tytułem Biała plebania.
Ta to mnie wymęczyła maksymalnie. Sprawozdanie z procesu, przeplatane spotkaniami głównego bohatera było nużące. Liczba powtórzeń i powrót do tych samych przemyśleń, powodowały momentami mętlik w mojej głowie „czy to już było, albo wydawało mi się, że było”. Również przeskoki myślowe i czasowe, powodowały mocne wytrącenie mnie z rytmu czytania i chęci doczytywania czy analizowania.
Dlatego pozwolę sobie zatrzymać w tym miejscu i napiszę tylko, iż Bal u kata Bohdana Urbanowskiego, to tytuł niezwykle wymagający głównie dla osób zainteresowanych tematyką. Jeżeli historia powojennej Polski, procesów, rozliczeń, partyjnych układów i zmian ustrojowych nie jest Waszym „konikiem”, to lepiej omińcie go szerokim łukiem.
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję: Wydawnictwu Zysk i S-ka

Tytuł wydaje się dosyć ciekawy.
Tytuł jest bardzo ciekawy, ale trudny i przez nadmiar „materiału” męczący.