Cykl: Teatr węży # 1: Dwie karty

Dwie karty Agnieszka Hałas„Wybierała się sójka za morze…”, czyli w końcu sięgam po Dwie karty Agnieszki Hałas.

Od dłuższego czasu przymierzałam się do cyklu Teatr węży Agnieszki Hałas. Świat Zmroczy i srebrnych magów wydawał mi się dokładnie tym, czego moja książkowa dusza potrzebuje. Dlatego z wielką przyjemnością sięgnęłam po pierwszą odsłonę serii pod tytułem Dwie karty. Czy spełniła ona moje oczekiwania? O tym kilka słów poniżej.

Odmieńcy i obłąkaniec.

Srebrni magowie bezlitośnie ścigają wyznawców czarnej magii, uznanej za skażoną. Demony z Otchłani przybierają ludzką postać i przenikają do świata śmiertelników… W Shan Vaola nad Zatoką Snów pojawia się na wpół obłąkany człowiek z twarzą pociętą bliznami, który pamięta jedynie urywki ze swej przeszłości. W tunelach podziemnego świata żywiołaków i chowańców, ifrytów i homunkulusów, żebraków i przestępców, stopniowo odkrywa swoje magiczne talenty.

Niezły początek, ale…

Wrażenia z lektury podzieliłabym na dwie odrębne kategorie. ;)

W pierwszej umieściłabym te elementy, które mi się podobały. Na czele z bardzo plastyczną i uporządkowaną kreację świata, który raz prowadzi nas mrocznymi, cuchnącymi tunelami wśród zmutowanych i cierpiących, ale współczujących mieszkańców. By za chwilę wprowadzić nas w blasku słońca na powierzchnię zamieszkałą przez bogaczy i magów, którzy bez najmniejszych skrupułów wykorzystują mieszkańców podziemnego świata.

Dwie karty Agnieszka HałasDo tego pierwszego „koszyka” dorzuciłabym również niezwykle intrygującą kreację postaci, tych drugoplanowych. Ich losy chwytają za serce (Znajda, Szczurołap czy alchemik z ciążącą nad nim klątwą), a wraz z rozwojem fabuły czuć, że wszystko, co robią, ma sens i ich spotkanie z głównym bohaterem nie było przypadkowe.

No i właśnie jeżeli o tego całego głównego bohatera chodzi, to już niestety muszę przesunąć się do kategorii numer dwa. Bo Brune Keare jest owszem tajemniczy, ale i zarazem „toporny” i momentami miałam wrażenie, że snuje się jak ten przysłowiowy smród po gaciach.

Do tego jeszcze miałam wrażenie, że autorka nie bardzo wie, w jakim kierunku chce pchnąć całą kabałę. Już się wydawało, że będziemy szukać artefaktu, by „po pięciu minutach” go odnaleźć i zamknąć wątek. Zaraz łapałam się kolejnej „kotwicy”, by  się przekonać, że znowu dokonałam złego wyboru.

Nie zmienia to jednak faktu, że świat mocno mnie zaintrygował, a te wszystkie niedopieszczenia jestem na razie skłonna przymknąć oko (tom pierwszy, rozkręcamy się powoli… ;)). I mogę stwierdzić, że debiut autorki uznaję za udany, a sama już planuję w swoim napiętym grafiku zapoznanie się z kolejną odsłoną cyklu.

O książce możecie również przeczytać na blogach:
Qbuś pożera książki;
Świat fantasy;
Z pamiętnika książkoholika;

8 komentarzy

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę