Strzykające kości i kreatury z najgorszych koszmarów. ;) Królowie Wyldu Nicholas Eames.
Królowie Wyldu Nicholasa Eamesa, to książka, którą planowałam przeczytać tuż po premierze. Niestety te same plany co do tego tytułu miał również mój ślubny i „skubnął” książkę jako pierwszy racząc mnie niby niespecjalnie różnymi mniej lub bardziej pikantnymi cytatami. ;) Dlatego też, gdy już książka wróciła na półkę, postanowiłam dać jej trochę „odsapnąć”, by te anegdotki troszeczkę wyparowały mi z głowy i nie zepsuły mi radochy z czytania, którą jak się właściwie domyślałam, będę miała podczas czytania lektury. :D
Drużyna pierścienia, tfu Gabriela. ;)
Clay Cooper należał niegdyś to najsłynniejszej i najlepszej w tej części Wyldu grupy najokrutniejszych najemników. Obecnie wiedzie jednak statyczny tryb życia, obrasta z gracją tłuszczykiem i z niezwykłym wdziękiem przyjmuje na klatę należne lub nie, małżeńskie połajanki. ;)
Sytuacja jednak zmienia się, gdy w drzwiach Claya pojawia się jego dawny przyjaciel Gabriel, który by ratować swą córkę Rose, potrzebuje po dwudziestu latach zebrać stary „boysband” i wyruszyć na misję.
Ostra jazda bez trzymanki, to mało powiedziane. 😅
Bawiłam się fantastycznie!
Nicholas Eames z pozoru oklepanego motywu (zebranie drużyny składającej się z prawdziwych hardkorów, droga pełna niebezpieczeństw i potworów, ratowanie księżniczki/królestwa/matki/żony/kochanki*) zrobił fantastyczną, pełną humoru i akcji historię w świecie magii i niesamowitych stworów (nawet tych legendarnych jak sowomiś ;)).
Choć cały świat jest cudnie wykreowany, to jednak show robią w nim prawdziwi bohaterowie, którzy już swoje na liczniku mają. Dlatego strzykanie w krzyżu, ból kolan, zadyszka czy mięsień piwny nie są im obce. Widać też, że „chłopaki” znają się jak „łyse konie”, więc ich dialogi przepełnione są humorem i wyrafinowanymi docinkami.
Dlatego, jeżeli macie ochotę na dynamiczne, przygodowe fantasty, które nie traktuje gatunku śmiertelnie poważnie, a wręcz podchodzi do niego z pewną dozą luzu, która powoduje, iż historia wręcz rozbawi Was do łez, to koniecznie sięgnijcie po Królów Wyldu Nicholasa Eamesa. Będziecie zachwyceni.
Polecam! :D
*niepotrzebne skreślić. ;)
Tak właściwie to mogłabym się podpisać pod Twoimi wrażeniami :D
:D
O, nareszcie przeczytane i rzeczywiści to mega pozytywna i zabawna książka. Ja teraz się tak strasznie nie mogę zebrać do drugiej części, haha.
Tak, nareszcie się doczekała. :D
Co do drugiej części, to się zabieraj, bo ja pewnie “obskoczę” ją do dwóch miechów. Będzie można porównać wrażenia. :D
Dobra, będę miała motywację żeby się w końcu zebrać do czytania, haha
I takie podejście, to ja rozumiem. ;) :P
Zgadzam się w całej rozciągłości! Świetna, dynamiczna i rozrywkowa lektura, no i ma równie dobry drugi tom, czyli “Krwawą Różę”. Nic, tylko czytać i bawić się konwencją wraz z autorem!
I właśnie za ten drugi tom planuję się zabrać w najbliższym czasie. :D