Punki, skiny i inne trupochody – Zombie fest Dariusz Dusza.
Gdy przeczytałam zapowiedź książki Zombie fest Dariusza Duszy — polskiego muzyka rockowego, gitarzysty, kompozytora i autora tekstów urodzonego w Gliwicach, to od razu pomyślałam, że zapowiada się „niezła imprezka”. ;) Imprezka, na której nie może zabraknąć również mojej skromnej osoby, dlatego „spakowałam plecak” i udałam się w sentymentalną podróż do czasów PRL-u na festiwal muzyki alternatywnej do Truposzewa. ;)
Czas na festiwal!
Małe miasteczko o wdzięcznej nazwie Truposzew przeżywa obecnie prawdziwy nalot młodzieży wszelakiej, która poza muzyczną fascynacją pragnie zażyć prawdziwej wolności i nieskrępowanej miłości.
Dlatego też miasteczko powoli zaczyna żyć festiwalem na całego. Młodzież „gatunków wszelakich” z irokezami, flanelami, skórami czy innymi kolorowymi koszulami bawi się, tańczy i eksperymentuje. I tylko jedna nacja, brudna i poraniona zwana pieszczotliwie „fanami gotyku” psuje nico koloryt imprezy. Wiadomo jednak, że każdy ma prawo ubierać się tak, jak chce, więc pozostali uczestnicy zabawy po prostu ignorują dziwną grupę. Do czasu kiedy dziwolągi przestają ignorować ich i zaczynają gryźć, a tym samym przemieniać w zombie pozostałych uczestników imprezy.
Zombie komedia ze wstępem. ;)
Wystarczyłby mi Twój uśmiech.
Patrząc na słów kilka, które autor zawarł we wstępie, mogę powiedzieć jedno — książka spełniła swoją misję.
Wszystko dzięki niezwykłemu klimatowi, który doprawiony został odpowiednią dawką absurdu i czarnego humoru. Do tego bohaterowie swoimi dialogami potrafili „rozbroić” niejedną krwawą sytuację, a serwowane przez nich porównania wywoływały u mnie niekontrolowane ataki śmiechu.
Na duży plus w moich oczach zasłużyła również wartka akcja i wręcz groteskowe, cudownie zmanipulowane komentarze naocznych świadków tych niezwykłych wydarzeń. Komentarze, które jeżeli dobrze się im przyjrzeć dotykały również wielu faktów z naszej historii i nie raz, nie dwa można było się wręcz „potknąć” o zawarte w nich „drugie dno”.
Jedyną „rzeczą”, która w książce mi „nie zagrała” była dziwna akcja z krukami, ale może po prostu ja w tym miejscu „nie ogarnęłam kuwety”.
Spoglądając jednak na tę książkę, mogę powiedzieć jedno. Spełniła ona swoje zadanie.
Dlatego, jeżeli zombi, hektolitry krwi i latające flaki Wam niestraszne i macie ochotę na nieco rozrywki w nostalgicznym klimacie PRL-u, to Zombie fest Dariusza Duszy jest tytułem, koło którego nie możecie przejść obojętnie.
Polecam!
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję : Wydawnictwu Helion – Editio
Na zombie mam alergię od czasów już nieco dawnych, gdy był okropny wysyp, ale tu ciekawi mnie obecność PRLowskich smaczków.
To jest raczej komedia z PRL-owskim smaczkiem, gdzie zombie jest tylko “śmiesznym” dodatkiem. ;)