Kruchy sojusz i kosmiczne bitwy – Sente Michał Cholewa.
Czwarta odsłona cyklu Algorytmy Wojny Michała Cholewy to była prawdziwa gratka dla wielbicieli politycznych intryg. Natomiast wielbicieli militarnej fantastyki mogli poczuć się trochę zawiedzeni. Czy piąta odsłona cyklu pod tytułem Sente przywróci równowagę między polityką i epickimi kosmicznymi bitwami?
Rozejm.
Unia Europejska oraz Stany Zjednoczone muszą jednak zawrzeć rozejm bo straszny wróg, który miał już nie istnieć nagle się znów pojawił. Nadarza się okazja by dowiedzieć się więcej o okręcie SI który udało się zdobyć.
Czy Haken, schwytana Sztuczna Inteligencja poróżni ludzi i zdoła uciec do nieznanego zakątka wszechświata w którym odradza się potęga krzemowych istot?
Mrocznie i epicko. ;)
Epickie bitwy, które były jedną z najmocniejszych stron cyklu powróciły. Do tego ich ilość przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania, a jakość szczegółów, jakie zostały podane podczas każdego ze starć, to crème de la crème tego „odcinka”.
Do tego z każdą minutą czuć jak atmosfera się zagęszcza, a intrygi każdej ze stron zataczają coraz szersze kręgi. Brisbane ze swoim tajemnicami przechodzi samego siebie, ale to Wierzba po raz kolejny skrada show swoją mroczną przemianą.
No i jeszcze to zakończenie. Może nie jest specjalnie zaskakujące, bo autor powoli i metodycznie daje nam odczuć, w którym kierunku zmierzamy, ale jednak wprowadza pewien dreszczyk emocji i niepewności przed kolejną odsłoną.
Podsumowując. Sente Michała Cholewy to bardzo dobra kontynuacja serii, pełna akcji i mrocznego klimatu. Jeżeli jesteście fanami militarnej fantastyki i lubicie kosmiczne bitwy, to nie możecie przejść koło tej serii obojętnie.
P.S. Jeżeli zdecydowaliście się na serię w audiobooku to mam dla Was ważną informację. Piątą odsłonę czyta nie Maciej Więckowski, a nie Wojciech Masiak, co w początkowych fazach odsłuchu może powodować małe zamieszanie. ;)
Oj, ja po twórczość Cholewy raczej nie sięgnę – w drugiem tomie Ostatniego dnia pary to własnie opowiadanie Cholewy wspominam najgorzej.
Nigdy nie mów nigdy. ;) Choć muszę przyznać, że pierwszy tom był dramatem i mało brakowało… ;)
Świadomie raczej nie sięgnę po twórczość autora – a jak się przez przypadek trafi w antologii, no to sprawdzę z dużą dozą nieufności…
Właśnie sobie wyobraziłam jak ktoś Ci podtyka pod nos dziecku zakamuflowanego Cholewę w okładce Sandersona. ;) :P
Muszę na siebie uważać i nie dać się spiskowcom!
Spiskowcy znajdą drogę. ;)