Echa dzieciństwa – Ocean na końcu drogi Neil Gaiman.
Neil Gaiman, amerykański pisarz science fiction i grozy bez wątpienia należy do tych, których twórczość uwielbiam i bardzo sobie cenię (no może poza Amerykańskimi Bogami ;)). Dlatego zawsze z wielką przyjemnością i ogromną ciekawością sięgam po kolejne książki z obszernego résumé autora. Tym razem mój wybór padł na Ocean na końcu drogi.
Wspomnienia.
Główny bohater, będący teraz mężczyzną w średnim wieku, wykorzystując rodzinne spotkanie, wraca do miasteczka swojego dzieciństwa. Tam wiedziony impulsem postanawia odwiedzić „stare kąty” i tak trafia na farmę Hemstocków. Farmę, którą zamieszkiwały trzy niezwykłe kobiety, które poznał dzięki niezwykłemu splotowi wydarzeń. Teraz jedna z nich już jako staruszka prowadzi go nad staw. Staw, który uruchamia lawinę wspomnień i traum z dzieciństwa ukrytych w podświadomości.
Współczesna baśń.
Po raz kolejny Neil Gaiman mnie nie zawiódł i jak wytrawny wędrowny bard snuje swoją współczesną baśń. Baśń, która pochłania od pierwszej strony i którą można interpretować na dwa sposoby.
Pierwszym z nich jest fantastyczna, dość mroczna i pełna magii przygoda młodego człowieka, którą zapoczątkowała samobójcza śmierć lokatora, wynajmującego pokój w jego rodzinnym domu. Śmierć, która niejako „otworzyła bramy” pradawnemu złu, które wróciło na ziemię pod postacią pięknej kobiety. Kobiety, która teraz próbuje odnaleźć swoje miejsce „na ziemi” i swoim zachowaniem „owinęła sobie wokół palca” wszystkich członków z rodziny chłopca. Ten jako jedyny oparł się jej urokowi i postanowił walczyć ze złem, a pomoc w tym trudnym zadaniu niosą mu trzy niezwykłe kobiety, które zamieszkują dom na końcu drogi. Wspólnie stawiają czoło złu, starając się jednoczenie naprawić wyrządzone szkody.
Rozbity dom i trauma.
Drugie, według mnie smutniejsza interpretacja, to ta która „pod płaszczykiem” ułożonej w we własnej głowie historii opowiada nam o ciężkim dzieciństwie chłopca. O braku przyjaciół, rozpadającym się domu, problemach finansowych jego rodziny, zdradzie ojca i w końcu przemocy domowej. W tej całej przykrej rzeczywistości jedynym światełkiem dla chłopca stała się magiczna farma Hemstocków z niezwykłymi kobietami, które wyciągnęły do niego rękę, były jego wsparciem i pozwoliły przetrwać bardzo ciężkie dla niego chwile.
Podsumowując. Ocean na końcu drogi Neila Gaimana to bardzo piękna, acz niezwykle mroczna współczesna baśń, która zostawia sporo miejsca na przemyślenia. Daje również możliwość spojrzenia „w siebie” i przeżycia wraz z bohaterem swoistego oczyszczenia. Polecam gorąco!
Narobiłaś mi smaka ;) Zwłaszcza, że już dawno nie sięgałam po Gaimana, zaniedbałam go biedaczka, a Ocean przecież już dobrych kilka miesięcy leży na półce…
Ja też ostatnio zaniedbuję autora, więc postanowiłam “nadrobić”. ;)
Jest jeszcze szansa na przeproszenie sie z Gaimanem przy okazji wznowienia “DObrego omenu” :D
Ja mam jeszcze kilka książek autora, choć “Dobry omen” może się przyda. ;)
No ja mam problem z Amerykańskimi. ;) Wybitnie mi ta książka nie podeszła, ale „Nigdziebądź” – cudne, wielbię się i na samą myśl się rozpływam. ;)
Osobiście mogę Ci zalecić powrót do autora – Mitologia będzie dobra na początek. ;) :D
Neil Gaiman to jeden z tych autorów, którzy mnie zachwycili prędko… A potem ich nie czytałem :P Przeczytałem w krótkim odstępie czasu “Amerykańskich bogów” i “Nigdziebądź” – obie bardzo mi się podobały, ale potem jakoś nie sięgnąłem po nic innego. Choć od pewnego czasu “Norse mythology” czeka na półce.
Właśnie ta warstwa rozliczania z przeszłością mnie bardzo ujęła tutaj i nadała prawdziwej głębi tej książce. Ogromnie mi się podobał Ocean, to jeden z moich ulubionych Gaimanów (choć ja z Gaimanem mam tak, że książki mają gradację “lubię bardzo bardzo” i “lubię bardzo” ;)).
Mam podobną gradację, co do książek autora – “wielbię”, “lubię bardzo” i “Amerykańscy Bogowie” ;) :P
O rany, true, Amerykańscy Bogowie jakby poza skalą ;)
Tyle, że u mnie w tym “gorszym” znaczeniu. ;)
Obawiam się, że u mnie też :P doceniam wykorzystanie motywów mitologicznych, ale książka mnie odrzuca.
Również doceniam te motywy, ale całej książki jakoś nie mogę przetrawić. :P