Już mnie nie oszukasz Harlan Coben

Już mnie nie oszukasz Harlan Coben

Już mnie nie oszukasz Harlan CobenZespół Stresu Pourazowego PTSD, czyli Harlan Coben i Już mnie nie oszukasz.

Harlana Cobena, amerykańskiego pisarza, autora powieści kryminalnych, chyba nie trzeba już nikomu przedstawiać. Szczególnie po tym, jak uskuteczniałam tu na blogu wszelakie ochy i achy w trakcie czytania cyklu z Myronem Bolitar’em i niegrzecznym „chłopcem” Win’em. ;) Ponieważ chwilowo cykl zakończyłam, a przy książkach Cobena bardzo dobrze mi się relaksuje, więc stwierdziłam, że nie ma na co czekać na jego kolejną odsłonę i sięgnęłam po inną pozycję (nawet całkiem świeżą ;)) w résumé autora, pod tytułem Już mnie nie oszukasz.

Powrót z Iraku.

Mąż byłej oficer sił specjalnych zostaje zamordowany. Podczas pogrzebu przyjaciółka wdowy wręcza jej ramkę na zdjęcia z wbudowaną kamerą, by ta mogła kontrolować poleconą przez rodzinę męża opiekunkę jej dwuletniej córeczki. Życie toczy się dalej.

Pewnego dnia Maya Stern przeglądając nagranie z kamery przeciera oczy ze zdumienia, widząc na nagraniu jej męża beztrosko bawiącego się z ich córeczką. Czy to możliwe? Przecież na własne oczy widziała jego śmierć. Może to Zespół Stresu Pourazowego wywołuje halucynacje? A może po prostu ktoś próbuje z niej zakpić. Maya postanawia wziąć sprawy we własne ręce i odpowiedzieć na nurtujące ją pytania.

#Cobenumienapięcie ;)

Już mnie nie oszukasz Harlan CobenTakie thrillery to ja lubię. Rozbudowana i bardzo mroczna intryga z dużą ilością wątków. Liczne retrospekcje i niedopowiedzenia, które potęgują napięcia, a lista podejrzanych „puchnie” w zastraszającym tempie. I gdy już „witamy się z gąską”, gdy sprawca jest na wyciągnięcie ręki, następuje wielkie BUM! Świat wywraca się do góry nogami, wszystkie odkryte tropy przestają mieć znaczenie, a sprawa zostaje „pchnięta na inne tory”. Nam zaś pozostaje tylko zbierać szczękę z podłogi i zastanowić się jak autorowi udało się to tak sprawnie wszystko połączyć i jak po raz kolejny mogliśmy dać się tak wymanewrować. ;)

Podsumowując. Harlan Coben po raz kolejny zrobił mi „wodę z mózgu” i jak wprawny muzyk zagrał na moich emocjach. Do tego, jak zawsze „przemycił” w książce ważny aspekt społeczny. Tym razem zwrócił uwagę na Zespół Stresu Pourazowego dotykający wielu powracających z Iraku żołnierzy. Uświadamiając czytelnikom, jak wielki jest to problem i jak wielu żołnierzy, którzy pozornie żyją normalnie w społeczeństwie, on dotyczy. Więc jak macie ochotę na świetny thriller z zawoalowaną intrygą, to nie czekajcie i koniecznie sięgnijcie po Już mnie nie oszukasz – nie będziecie zawiedzeni.

O książce możecie również przeczytać na blogach:
bookendorfina;
House of Readers;
Rude recenzuje;
Uciekające strony;
Zaczytana wiedźma;
Złodziejka książek.

6 komentarzy

  • Magda

    3 października 2018 at 14:37

    Czytałam ten tytuł jakoś tak niedługo po premierze (tak właściwie, to Cobena zawsze biorę w ciemno :P) i w ogólnym rozrachunku książka była całkiem niezła z malutkim “ale” (zresztą Coben nie popełnia złych książek)- mi osobiście trochę zabrakło mocniejszych, nieco mroczniejszych zagadkowych elementów i większej dawki niejednoznaczności, tak dobrze znanych z wcześniejszych książek autora.

    Odpowiedz
      • Magda

        3 października 2018 at 20:39

        Ja Cobena czytam chronologicznie i najnowsze ksiażki są bardzo lightowe w porównaniu z tymi starszymi. Era mroku i mistrzowskich zagadek minęła kilka lat temu, te nowe thrillery są poprawne. A Myron to Myson :), w tej serii najbardzirj lubię bohaterów :p z Willem na czele ;)

        Odpowiedz
        • Sylwka

          3 października 2018 at 20:57

          Ja czytałam (nie chronologicznie). Później był Myron… No i przyszła przerwa w czytaniu jedna, max. dwie książki miesięcznie. Więc zabierałam się bardziej za fantastykę. Po przerwie wróciłam do Myrona, a mam w planie i tak przeczytać wszystkie. Bo z tych co czytałam i tak nie pamiętam wiele. Więc pewnie za jakiś czas dojdę do podobnych wniosków. ;)

          Odpowiedz
  • Blue Carmen

    8 października 2018 at 19:08

    Pamiętam swoje odczucia po lekturze – podobne, jak u Ciebie, szok i niedowierzanie połączone z jakąś taką głupią uciechą, że dałam się tak zrobić w konia. I w ogóle, co zwykle nie ma dla mnie znaczenia, okładka jest super, niesamowicie przyciąga mój wzrok :)

    Odpowiedz
    • Sylwka

      8 października 2018 at 21:48

      Jednym słowem Coben zrobił dokładnie to, co miał zrobić. Wyprowadził nas w maliny. ;)
      Owszem fajnie jest się domyślić “kto i jaki miał motyw”, ale rozkminianie do końca i ta niepewność są jeszcze lepsze. :D

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę