Pierwsza wizyta w Lipowie, czyli Motylek Katarzyny Puzyńskiej.
Nie wiem dlaczego, ale od samego początku jakoś omijałam kryminały Katarzyny Puzyńskiej szerokim łukiem. Na szczęście niezawodna Katarzyna z Kącika z książką przekonała mnie o głupocie mojego postępowania i podsunęła bardzo dobry pomysł na wprowadzenie autorki do mojego repertuaru czytelniczego. Nim się obejrzałam, to już przeszukiwałam księgarnie internetowe w poszukiwaniu najtańszego audiobooka. Jak pomyślicie, że jestem szczęściarą i od razu udało mi się coś upolować, to jesteście w sporym błędzie. Musiało upłynąć „trochę” czasu nim wypatrzyłam dobrą promocję, a na mojej komórce zagościł Motylek.
Stary dworek, zakonnica i tajemnice.
Psycholog Weronika Nowakowska po rozwodzie postawia zaszyć się w małej mazurskiej wsi i odpocząć od zgiełku miasta. Ma w planie wyremontować stary dworek, który udało jej się okazyjnie nabyć, oraz założyć stadninę koni. Wszystko wydaje się układać dokładnie po jej myśli, a życzliwi i pomocni sąsiedzi tylko utwierdzają ją w przeświadczeniu, iż podjęta decyzja była słuszna.
Idylla i spokój nie trwają jednak zbyt długo. Na skraju wsi odnaleziono zwłoki zakonnicy. Początkowo wydaje się, że było to tylko potrącenie, jednak po dokładnym ich zbadaniu okazuje się, iż było to brutalne morderstwo, które próbowano zatuszować upozorowanym wypadkiem. Kilka dni później we wsi dochodzi do kolejnego morderstwa. Wszystko wskazuje na to, że te nie mają ze sobą nic wspólnego. A może jednak?
Pozory są ważniejsze od prawdy.
Motylka słuchałam z bardzo dużymi przerwami i muszę przyznać, że mimo wielu wątków oraz ogromnej dawki obyczajowej udało mi się wszystko ogarnąć. Ba, byłam nawet w stanie ogarnąć w pamięci wielką rzeszę bohaterów, jaka przewinęła się przez książkę. Wszystko dzięki temu, że każdy z nich był na swój sposób charakterystyczny, prezentował pewien sposób zachowań, a do tego wielu z nich doskonale opanowało grę pozorów.
Jeżeli chodzi o samą zagadkę, to nie miałam większych zastrzeżeń. Wtrącane retrospekcje z życia ubogiej Marianny coś podpowiadały, ale z drugiej strony ciągle nie byłam w stanie „zlokalizować” sprawcy. Gdy już „witałam się z gąską”, następował zwrot i wiedziałam, że wytypowana przeze mnie osoba, to było wielkie pudło.
Seniorita Klementyna Kopp ;)
O ile samo prowadzenie intrygi i akcji przypadło mi do gustu, to muszę powiedzieć, że dwie rzeczy wywoływały u mnie wielkie pokłady furii. Przede wszystkim chodzi o infantylizm, jaki można było zastać na komisariacie. Najbardziej zakuł mnie fakt, że policjanci nie widzą różnicy między potrąceniem a trupem, z którego zrobiono sobie „plac treningowy”. Oliwy do ognia dolewała pani komisarz Klementyna Kopp z tym swoim Stop. Czekaj. Mózg mi zaczął „uszami wyciekać” i zastanawiałam się, czy przypadkiem nie zaczynam potrzebować pomocy psychologa.
Czytała Laura Breszka.
Powiem Wam, że byłam zauroczona. To modelowanie głosem, przyspieszanie, zwalanie – dla mnie mistrzostwo. Audiobooków w takim wykonaniu chce się słuchać.
Podsumowując. Trochę się rozpisałam, więc już krótko. Po odsłuchaniu książki mogę powiedzieć, że jestem usatysfakcjonowana. Zarówno pod względem kryminalnym, jak i obyczajowym. Oczywiście kilka rzeczy mnie irytowało, ale pierwsze spotkanie z Katarzyną Puzyńską uważam za udane. Jeżeli więc macie ochotę na lekki kryminał z ciekawie rozbudowanymi psychologicznie postaciami, który umili Wam kilka/kilkanaście wieczorów, to myślę, że Motylek całkowicie spełni Wasze oczekiwania.
O książce możecie również przeczytać na blogach:
Magiczny Świat Książki i nie tylko;
Na regale u Marty Mrowiec;
Świat Bibliofila;
Kącik z książką.
Czytałam już jakiś czas temu i mnie także irytowała chwila, kiedy non stop było „stop! Czekaj. Masakra jakaś.
Co do osoby, przez którą książka była czytana, zgadzam się w 100% – idealny głos! Po połowie odsłuchanej książki przeszłam jednak na ebooka, bo coś mi się zaczęło dłużyć. Jak do tej pory czytałam tyllo Motylka, ale mam nadzieję nadrobić też resztę, które słyszałam są o wiele lepsze, zważając na to, że Motylek był debiutem autorki:)
W drugim tomie pani „Stop! Czekaj” już skończyła ze swoim irytującym hasełkiem. Zapewne dotarło kilka głosów do autorki, jak ta forma był irytująca.
Co do kryminałów jestem bardzo krytyczna, musi być naprawdę dobry, żebym po niego sięgnęła. Może dlatego, że ten gatunek aż tak bardzo do mnie nie pozamawia ale zobaczymy może na audiobook się skuszę. Mimo iż jestem wielką zwolenniczką książek papierowych, e-booki czytam tyko w razie konieczności, to do audio trochę się przekonuję z uwagi, że lubię sobie posłuchać w czasie spacerów. Tylko musi być dobrze czytane, żebym mogła odpłynąć :)
Nie jest to jeszcze kryminał „najwyższych lotów”, kilka elementów porafi nieźle zirytować (jak pisałam powyżej), ale w wykonaniu Laury Breszki słuchanie to sama przyjemność.
Puzyńska to mój wielki wyrzut sumienia, bo od 2 lat mówię sobie, że w końcu przeczytam jej serie. Byłam na dwóch spotkaniach z autorką podczas MFK we Wrocławiu i na każdym było bardzo sympatycznie. A skoro napisałaś, że książka jest niezła… Muszę się w końcu wziąć za ten cykl, chociaż trochę przerażają mnie gabaryty książek Puzyńskiej.
Gabaryty przerażają, bo kryminały zazwyczaj zamykają się do 500 stron. Jednak słucha się bardzo dobrze. Jakbyś miała okazję „złapać” audiobooka to polecam bardzo. :)
Audiobooki mają tę zaletę, że aktorzy lub inni lektorzy interpretują czytane powieści. Czytuję powieści Pani Puzyńskiej w wersji papierowej i w odstępach czasowych, ponieważ cała seria Jej książek jest dla mnie męcząca. Pozdrawiam, Zdzisław http://www.krainslowa.blogspot.com
Dlatego dobry lektor to skarb.
Zaś co do serii. To większość serii kryminalnych czytana „na raz” się przejada i lepiej stosować w stosunku do nich odstępy czasowe. :)
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję za wsparcie w temacie serii :) Chronologia jest ważna w cyklach typu sagi. Z reguły autorzy delikatnie wspominają wcześniejsze wydarzenia.
W sytacjach dla mnie komfortowych zmieniam również gatunki literackie, aby „wyzerować sobie transformator emocjonalny” ;)
Pozdrawiam i życzę miłego dnia oraz ciekawej lektury :)
Zmienianie gatunków to też fajna sprawa. Później wracając do danej serii, po dwóch, trzech różnych książkach czuć taki fajny „powiew świeżości”. :)
Dziękuję i również życzę udanego dnia! :)