Cykl: Czarne Światła #1: Łzy Mai

Łzy Mai Martyna RaduchowskaMaszyny, rebelia i Łzy Mai Martyny Raduchowskiej.

Przyszłość może wcale nie taka odległa. Wszędobylskie nowoczesne technologie, przeróżne wszczepy, sztuczne organy, replikanci i androidy. To wszystko z lekką domieszką buntu i nieodzownej reinforsyny. Jak łatwo się domyślić, koło takiej cyberpunkowej kombinacji nie mogłam przejść obojętnie. Dlatego też postanowiłam zrobić krok w kierunku „bliższej znajomości” z książką Martyny Raduchowskiej pod tytułem Łzy Mai.

Lata 30. XXI wieku.

Jared Quinn dzięki replikantce Mai, która w ostatniej chwili wyniosła go z wieżowca, cudem uchodzi z życiem z maskary, jaka dokonała się w budynku Beyond Industries. Jego ludzie nie mieli jednak tyle szczęścia, gdy zhackowany scyborgizowany klon rozpoczął swój „taniec śmierci”.

Na ulicach zaś bunt i zamieszki. A wszystkiemu winna reinforsyna, nad którą kontrolę chce przejąć nawołująca do równości społecznej grupa Equilibrium. Jest tylko jeden mały problem. Wycofany neurotransmiter, który może podnieść sprawność umysłową i którego tak szaleńczo pożądają, dokonuje w mózgu nieodwracalnych zmian i wywołuje niepożądane skutki uboczne zarówno u ludzi, jak i androidów.

Czy wybudzony po dwóch latach ze śpiączki porucznik Quinn będzie w stanie zaakceptować nową rzeczywistość i zmiany, jakie po feralnych wydarzeniach zaszły w jego organizmie? Czy będzie w stanie wrócić do pracy i wytropić Mayę, która jak podejrzewa Jared, była w zmowie członkami Equilibrium?

To jest to, co tygryski lubią najbardziej. ;)

Łzy MaiFabuła nawiązująca swym początkiem do kultowego dzieła Philipa K. Dicka Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?, od razu mnie kupiła. Ba, powiem nawet, iż od pierwszej do ostatniej strony nie mogłam oderwać się od książki i czytałam ją z zapartym tchem.

Wszystkie przez tę lekkość, z jaką autorka przedstawiła wykreowany i bardzo szczegółowy świat. Świat, w którym technika stawiana jest na pierwszym miejscu, a maszyny powili, acz skutecznie zastępują ludzi we wcześniej wykonywanych przez nich obowiązkach.

Dodatkowo ludzie zachłysnęli się życiem pełnym technologicznych udogodnień, a co poniektórzy wręcz łakną „modernizacji” swych własnych ciał. Faszerują się cybernetycznymi modyfikacjami i przyspieszają swe mózgi dzięki domózgowym wszczepom.

I właśnie w tym miejscu rodzi się pytanie. Czy tak zmodernizowane jednostki pozostają wciąż ludźmi, czy może są już androidami?

Jared Quinn.

Łzy Mai Martyna Raduchowska

„Pofilozowałam” trochę, to może, choć dwa słowa o bohaterze. Bo to również taki „smakowity kąsek”. ;) :D

Jared nie przepada za technologiami. Jest ich zajadłym przeciwnikiem, który dopatruje się w nich przyszłego upadku ludzkości. Dlatego też po rekonwalescencji ma powiedzmy malutki problemik. Jego pokiereszowane ciało otrzymało bowiem sporo „nowych części zamiennych”, a jego mózg wspomaga się od teraz elektroniką. Próbuje sobie z tym faktem poradzić. Z jednej strony chce od technologii stronić (nie chce widzieć w swoim oddziale modyfikowanych ludzi, czy też androidów), a z drugiej jest strasznym hipokrytą, bo sam z takowej technologii korzysta. Obserwujemy jak mota się w swoim ciele, przechodzi przemianę, jak powoli odnosi się do „nowego siebie” i jak ostatecznie odkrywa użyteczność zamontowanych domózgowych wszczepek.

Jakby problemów z własnym ciałem było mało, to jeszcze na agendę trafia jego silna więź z Mayą. Z jednej strony jej nienawidzi, a z drugiej ta emocjonalna relacja między nimi powoduje wręcz psychozę i napędza każdy jego przyszły ruch. Nie może wybaczyć jej zdrady, którą sam „wbudował” w swojej głowie. Daje też pole do rozmyśleń nad relacjami, jakie jest w stanie wytworzyć człowiek oraz nad granicami ludzkiej tolerancji.

Podsumowując. Mogłabym jeszcze długo pisać o tym, co ujęło mnie w książce (technika prowadzenia śledztwa, działanie różnych substancji na mózg…), ale napiszę krótko. Książkę Łzy Mai Martyny Raduchowskiej warto przeczytać, dla samego klimatu i rozważań nad zagrożeniami, jakie niesie rozwój technologii dla ludzkości i istoty człowieczeństwa. Gorąco polecam!

P.S. Wieść gminna niesie, że już w październiku doczekamy się kontynuacji. :D

O książce możecie również przeczytać na blogach:
Czworgiem oczu;
Drewniany most;
Tramwaj nr 4;
Z piórem.
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję : Uroboros
Grupa wydawnicza Foksal // Wydawnictwo uroboros

7 komentarzy

  • qGard

    21 sierpnia 2018 at 07:35

    Boli mnie, że ten opis fabuły, przypomina mi za bardzo fabułę z gry Deus Ex: Human Revolution. Tam identycznie, mieliśmy wojskowego, pracował jako ochroniarz, nienawidził wszczepów i gardził takimi modyfikacjami. Potem z powodu wypadku, by go ratować został “ulepszony” modyfikacjami.

    Odpowiedz
    • TorquedMad Mind

      21 sierpnia 2018 at 18:44

      Uniwersum Deus Ex’a jest sporo większe i zadaje ważne pytania z którymi się zmierzy ludzkość niedługo. Jest faktycznie zaciąganie Adamem Jensenem ale, czy to źle? Wg. mnie nie. Dodatkowo książka wymusiła na mnie powrót do Deus Exa i zaliczenie Mankind Divided – jedynej części, której nie męczyłem. Przyjemne z pożytecznym ;)

      Odpowiedz
  • Ania

    22 sierpnia 2018 at 15:34

    Uhuhu, a ja właśnie wypastwiłam się nad “Szamanką od umarlaków” tejże autorki^^;

    Z tego, co napisałaś, wynika jednak, że moje główne zarzuty przy tamtej książce (kiepsko wykreowany świat) w tej nie powinny się powtórzyć, w związku z czym jest szansa, że sięgnę po “Łzy Mai” i przyniosą mi one większą satysfakcję czytelniczą:)

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę