Córki smoka William Andrews, czyli przemilczana historia koreańskich niewolnic seksualnych dla japońskich żołnierzy.
Książkę podpatrzyłam u dwóch sympatycznych blogerek Gosi z Cząstka mnie oraz Justyny z Oczarowana czytaniem. Po przeczytaniu recenzji byłam bardzo zaintrygowana, a ponieważ wiem, że nie tylko w Europie stara się tuszować niewygodne dla niektórych państw fakty historyczne, tym bardziej byłam ciekawa książki Williama Andrews pod tytułem Córki smoka.
Przeszłość…
Dwudziestoletnia Amerykanka Anna Carlson właśnie przybywa do sierocińca w Korei, by dowiedzieć się, iż jej biologiczna matka zmarła zaraz po porodzie. Gdy zawiedziona opuszcza sierociniec, podchodzi do niej starsza kobieta i wręcza jej małą paczuszkę, która zawiera bardzo piękny grzebień oraz karteczkę z adresem.
Anna postanawia skorzystać z zaproszenia i w ten sposób ma okazję wysłuchać niezwykle bolesnej i wzruszającej historii swej babci, która rozpoczyna się od japońskiej okupacji Korei i Chin podczas II Wojny Światowej.
Dziedzictwo i historia.
Ciężko mi się było zebrać, żeby napisać, choć dwa zdania dotyczące niezwykle dla mnie bolesnej i wzruszającej książki Córki smoka. Bo czy są jakieś słowa, które mogą opisać to, co stało się z wieloma kobietami w Korei, które podczas II Wojny Światowej zostały japońskimi niewolnicami seksualnymi dla żołnierzy? Czy są odpowiednie słowa, żeby oddać ich ból, gdy były wielokrotnie gwałcone i torturowane, by japońscy żołnierze mogli się odstresować i zrzucić całe napięcie związane z wojną?
Wydaje się, że nie, a jednak William Andrews odnalazł sposób, by ukazać prawdę i poruszyć w człowieku tę cząstkę odpowiedzialną za współodczuwanie. Dodatkowo pokazał niezwykły hart ducha skrzywdzonych kobiet, które nie dość, że doświadczyła wojna, to jeszcze tuż po jej zakończeniu starano się przez wiele lat uciszyć i „odstawić” na margines społeczeństwa. A przecież tak ważne jest, żeby pamiętać. Bo jakkolwiek prawda potrafi być niewygodna, jest lepsza od najpiękniej przedstawionego kłamstwa.
Podsumowując. Córki smoka Williama Andrews to niezwykle piękna i poruszająca powieść, która daje bardzo wiele do myślenia. Pod przykrywką bardzo trudnych do przełknięcia scen ukazuje również determinację i wielką nadzieję. Polecam każdemu!
Dziękuję za wzmiankę o mnie i cieszę się, że sięgnęłaś po lekturę z polecenia i że książka przypadła Ci do gustu. Świetna recenzja :) jak zawsze zresztą.
Pisałaś, że książka wzbudziła w Tobie duże emocje, więc pocieszę Cię – we mnie też. Czytając kilka razy uroniłam łzy, bo nie mogłam pojąć co dzieje się z tymi kobietami, niekiedy dziewczynkami.
Książka napisana bardzo fajnie, historia wciąga, chce się czytać do końca, a zarazem odłożyć ze względu na tematykę. Ciężki orzech do zgryzienia.
Byłyście z Gosią bardzo przekonywujące i chwała Wam za to, bo takie książki chce się czytać. :)
Dzięki :D
Zawsze do usług! :)
Dobrze, że takie książki powstają. Nie powinno być żadnego społecznego przyzwolenia na tuszowanie niewygodnej historii, zwłaszcza tak okrutnej! Mimo, że kulturę japońską uwielbiam, a sami Japończycy pod wieloma względami mnie zadziwiają pozytywnie, uważam, że należy mówić o okrucieństwach, których się podczas wojny dopuszczali. Ku przestrodze, ale także by pochylić głowę nad ich ofiarami.
Ja też bardzo lubię Japonię, ale trzeba powiedzieć sobie otwarcie, że mają “wiele za uszami”. I akurat to tuszowanie w ich wykonaniu bardzo mi się nie podoba. Bo historia jest po to żeby wyciągać z niej wnioski, a nie udawać, że nic się nie wydarzyło.
Mega chcę przeczytać tę książkę, a wciąż mi się nie składa!
Jak się nie składa, to trzeba “przeorganizować grafik” – zapewniam Cię, że dla tej książki bardziej niż warto. :)
Wow. Świetna recenzja, a mnie zapowiada się bardzo trudna i wzruszająca lektura! Takiej recenzji nie mogę i nie będę się opierać. :)
Było bardzo wzruszająco, dlatego polecam unikanie czytania książki w miejscach publicznych. ;)
A już gdzieś czytałam, że to dobra książka i od jakiegoś czasu mam ją gdzieś z tyłu głowy. Jak minie lato, kiedy to nie za bardzo mam ochotę na lektury i cięższej tematyce to się rozejrzę za Córkami smoka. Swoją drogą, jak na kogoś, kto lubi azjatyckie klimaty za rzadko sięgam po takie książki.
Jak lubisz azjatyckie klimaty, to bardzo polecam. Mnie do książki przekonało też i to, że jest to jakiś element historii, który przez wiele lat był tuszowany. W mojej ocenie o takich tematach powinno się mówić, pisać i czytać.
Bardzo się cieszę, że ta powieść przypadła Ci do gustu. Moim zdaniem jest o niej zbyt cicho a jest naprawdę warta poznania. Nie wyobrażam tego co przeszły te biedne dziewczyny
Zauważ, że o tego typu “niewygodnych” książkach zazwyczaj jest cicho.