Toń przecież potrafisz – Marta Kisiel.
Jak tylko Toń Marty Kisiel znalazła się w moich rękach, ucieszyłam się jak małe dziecko na widok upragnionej, nowej zabawki. Później jednak było już tylko gorzej. ;) Bo wiecie, ja to mam ogólny problem z pisaniem o książkach, które bardzo mi się podobają. Ciągle mam wrażenie, że moje gryzmoły nie oddają tego, jak książka mnie pochłonęła, a wszystko to, co napiszę, jest niezwykle miałkie i płytkie. Poddawać jednak się nie można, więc poniżej (673 wersja ;)) kilka słów o książce.
Miej zasady, łam zasady. ;)
Dżusi Stern zakręcona seksbomba w wersji mini na „prośbę” swojej lekko paranoicznej ciotki wraca do Wrocławia, by tam wraz ze swą sztywną i pedantyczną siostrą bibliotekarką zaopiekować się mieszkaniem pod jej nieobecność. Dżusi nie byłaby jednak sobą, gdyby już od drzwi nie narobiła rabanu i nie złamała żelaznych ciotczynych zasad, uruchomiając w ten sposób lawinę nieprzewidzianych zdarzeń. Zdarzeń, w które niechybnie wplątuje trzy panny Stern, tajemniczego antykwariusza i nietypowego zegarmistrza.
#tońchybapotrafisz
No i utonęłam…. :)
Uwielbiam bowiem ten stan, w którym książka nie dość, że przyciąga mnie obrazowym, pięknym językiem, pełnym porównań i metafor oraz wysublimowanym, lekko ironicznym poczuciem humoru, to do tego jeszcze zmusza moje szare komórki do wysiłku.
No i tak właśnie było w tym przypadku. Gdyż pod przykrywką lekkiej (przynajmniej na początku), czasem zwariowanej historii z doszczętnie pokręconą Dżusi na czele odkrywamy rodzinne tajemnice Sternów. Wplątujemy się w szereg dziwacznych i czasem mocno podejrzanych sytuacji i poznajemy, jak wiele złego mogą wyrządzić rodzinne tajemnice oraz zwykła ludzka chciwość. Wszystko to w przepięknej scenerii współczesnego, jak i historycznego Wrocławia.
Ekipa.
Ałtorka* zafundowała nam prawdziwy mix osobowości przy którym nie można absolutnie się nudzić. Począwszy od apodyktycznej i pełnej fobii ciotki Klary, która jak oka w głowie pilnuje swoich siostrzenic oraz pamiątek po zmarłym bracie, przez Eleonorę, która powoli staje się kalką własnej zdziwaczałej ciotki, dorzucając w gratisie jeszcze kilka własnych przymiotników, po zakręconą bardziej niż słoik ogórków Justynę (Dżusi), która po osiągnięciu dorosłości serwowała się ucieczką z rodzinnego domu, by odnaleźć samą siebie.
Jeżeli myślicie, że pudełko z bohaterami zamknie się tuż po przedstawieniu trzech panien Stern, o nieprzeciętnych charakterkach, to jesteście w głębokim błędzie. Na horyzoncie pojawiają się również panowie. Od tajemniczego i groźnego antykwariusza Ramzesa zaczynając, przez enigmatycznego zegarmistrza Gerda, na niesamowicie sympatycznym Karolku, mistrzu carbonary kończąc.
Podsumowując. Toń Marty Kisiel to opowieść, która pod przykrywką mieszanki komedii z kryminałem, z lekką nutką fantastyki dosłownie ukrywa drugie dno. O wzajemnym zaufaniu, trudności w budowaniu i naprawianiu rodzinnych więzi czy ludzkiej chciwości. Całość opatrzona jest niezwykle pięknym i plastycznym językiem, który powoduje, iż przerzucając kolejne kartki, wręcz tonie się, zapominając o otaczającej nas rzeczywistości.
Dajcie się więc porwać i po prostu sami utońcie, bo warto. :)
Premiera już 23 maja!
* daleko w tym miejscu od błędu cytując za stroną: Marta Kisiel „Przez własnych czytelników czule nazywana ałtorką (pisownia oficjalna), którą … w głębi ducha pozostanie po wsze, a nawet wszawe czasy„.
Ech, trzeba w końcu wziąć się za tą Kisiel. Wkurza mnie to już, że wszyscy się zachwycają czymś, czego nie znam. :P
Jestem nikim?! Nie zachwyciłam się Dożywociem… :(
Drogie Panie, poczekajcie chwilę przygotuję popcorn. ;)
@Kirima – nie pozostaje Ci nic innego jak samej spróbować i wyrobić sobie zdanie. :D
Mnie Ałtorka „kupiła” już Dożywociem i Siłą niższą :) Na Toń czekam z utęsknieniem, ale mój egzemplarz gdzieś chyba wyparował po drodze :((((
Nie masz w pobliżu jakiegoś jeziorka? Może utonął? ;)
Ja niestety nie miałam jeszcze okazji sięgnąć ani po „Dożywocie”, ani po „Siłę…”. Zbierałam się, zbierałam, no i tak wyszło, że zaczęłam od „Toni”. :D
Zaciekawiła mnie ta recenzja.
Super. Mam nadzieję, że książka Ci się spodoba.
Właśnie tak mi wpadła w oko ta ksiązka, o pani Kisiel słyszałam wiele dobrego :) ale słyszałam że „Toń” jakoś się łączy z jej poprzednimi ksiażkami (a może ksiażką? nie pamiętam) i się zastanawiam, czy jak nie czytałam poprzednich to coś stracę zaczynając od tej? czy ja coś w ogóle zrozumiem xd?
Nie czytałam poprzednich i absolutnie nie odczułam żebym coś straciła.
I myślę, że zrozumiesz wszystko. ;) :D
Mnie przekonało zdanie, że to „Kisiel na poważnie”, bo z Dożywociem się nie polubiłam. Mimo to z tym tytułem spróbuję, czekam na swój egzemplarz, który będzie póóóźniej ze względu na Targi Książki i opóźnienia w wysyłkach czegokolwiek :P
A co do Twojej recenzji, cóż… Daje mi nadzieję, że będzie dobrze, bo wciąż nie jestem tego taka pewna :D Podoba mi się wizja tego, że Kisiel w końcu stworzyła jakąś fabułę (a nawet tajemnicę!) i nie skupiła się wyłącznie na śmieszkach heheszkach, które na dłuższą metę nieszczególnie mnie nie bawiły.
No tag Targi Książki to teraz priorytet. :)
Ja ogólnie lubię śmieszki i heheszki więc pewnie byłabym zadowolona i z wcześniejszych książek, które ciągle czekają…
Ja też lubię, o ile to nie jest sedno książki i nie chodzi o to, że postaci powinny być śmieszne, fabuła powinna być śmieszna – moment? jaka fabuła? co najwyżej gagi sytuacyjne! – a powtarzany trzydziesty raz tekst nadal powinien wywoływać uśmiech na twarzy. No wtedy niestety dla mnie już nie jest śmiesznie, bo książka nie powinna być jednym wielkim żartem, tylko jednak prowadzić skądś dokądś i mieć chociaż w przybliżeniu coś, co można nazwać fabułą. A w Dożywociu tego nie znalazłam.
Przeczytam Dożywocie, to się ustosunkuję. ;)
Nie wiem, jak to zrobiłaś ale po przeczytaniu Twojego postu czuję się zafascynowana tą książką ;)
Cieszę się, że mi się udało. :D
Mam podobnie jak Ty, że nie potrafię napisać receki adekwatnie dobrej do poziomu emocji i ogólnie takiego podjarania książką. To samo z ulubionymi autorami. Niby już pisałem o Kingu czy Simmonsie x razy, a jednak za każdym muszę się bardziej napocić niż przy innych książkach, a i tak jestem średnio zadowolony. No ale to chyba tylko taka wewnątrz autorski problem, bo inni nic takiego mi nie wytykają. :)
Ja mam ten problem, że chciałabym napisać o wszystkim. Wychodzi z tego streszczenie, więc tnę. Za chwilę czytam i o kurczak – spojler jak stąd do Chicago, więc znowu tnę. Czytam po raz kolejny to, co napisałam i mam w głowie głos „bosz jakie to jest słabe”. Zaś poprawiam i tak w koło. ;) :D
Czekam z niecierpliwością! Nie dość, że okładka wyjątkowo wpadająca w oko, to jeszcze zachwyty z wszystkich stron, tak mnie to wszystko jakoś dobrze to tej książki nastawiło, że chciałabym, żeby już ten dwudziesty trzeci nastał!:)
Książka warta tego, żeby na nią czekać. Jestem pewna, że się nie zawiedziesz. :D