Capeta – czyli od zera do bohatera na sportowo.
Ostatnio nie mam zbyt wiele czasu na oglądanie anime. W pracy dzieje się tak wiele, że całymi godzinami przykuta jestem do ekranu monitora, by odpowiadać na jakieś 100 pojawiających się zapytań na minutę. Wracając do domu nie mam więc zbyt wiele ochoty na siadanie przed komputerem. Mam więc ogromne zaległości w oglądaniu anime i czytaniu mangi. Można powiedzieć, iż tylko dzięki ślubnemu zmobilizowałam się i wspólnie obejrzeliśmy niezwykle sympatyczne sportowe anime pod tytułem Capeta.
Od fascynacji po realizację marzeń.
Poznajcie Tairę. Chłopak stracił matkę, gdy był jeszcze “w kołysce”. Teraz wraz z ojcem, który stara się zapewnić mu jak najlepszy byt, układają sobie życie. Capeta mimo młodego wieku jest bardzo samodzielny, jednak gdzieś w jego oczach można dostrzec, iż jest również bardzo samotny. Ożywa tylko na widok modelika F1, który jest dla niego największym skarbem. Ojciec chcąc sprawić mu niespodziankę, myśli by kupić chłopakowi gokarta. Jednak cena nowego jest absolutnie nie do ogarnięcia dla jego portfela. Widząc jednak błysk w oku syna, postanawia kupić starą ramę i inne używane części by samodzielnie zbudować maszynę dla swojego syna.
Chłopak jest zachwycony i mimo tego, że gokart okazuje się być totalną katastrofą nie chce z niego wysiąść. Siada za kierownicą i na najgorszym możliwym silniku z fatalnym sterowaniem walczy do samego końca. I tak zaczyna się jego wspaniała historia.
Serce i umiejętności.
Anime Capeta przedstawia najbardziej banalną historię świata – od zera do bohatera. Chłopak, który nie ma kasy dzięki ojcu i dwójce niezwykłych przyjaciół Andou Nobu oraz Suzuki Monami próbuje swoich sił w dziecięcym motorsporcie. Jego talentu nie da się ukryć, dlatego już na początku otrzymuje propozycje występu w teamie, w którym znajduje się jego “wróg” Minamoto Naomi. Jako dzieciak nie zdając sobie sprawy z kosztów jakie niesie za sobą “zabawa” w gokarty odrzuca propozycję by zdobywać laury wraz ze teamem złożonym ze swoich przyjaciół.
Mimo pomocy pracodawcy ojca szybko zaczynają się problemy ze zużyciem sprzętu (silnik, rama), jednak Taira wciąż walczy. Widzimy, jak zmaga się z samym sobą, ma wahania nastrojów – z jednej strony chce dalej walczyć i brać udział w kolejnych zawodach, z drugiej myśli o odejściu, bo wie, jakim obciążeniem finansowym jest jego hobby. W czasie, gdy Capeta prowadzi swoje rozważania mamy okazję również zaobserwować jego ojca i przyjaciół, którzy robią wszystko, aby pomóc mu w realizacji marzenia. Nie odpuszczają i szukają każdej możliwej drogi, by znaleźć pieniądze na nowe części i kolejne zawody.
Obserwujemy także szefa firmy, który owszem pomógł chłopakowi na początku swojej drogi, ale nie uważa, że motorsport to coś nadzwyczajnego. Stara się odciąć od chłopaka i jego marzenia, w końcu on sam musiał walczyć o każdy grosz w swoim życiu kosztem swoich marzeń.
Rywalizacja dodaje skrzydeł.
Nie byłoby sportowego anime bez godnego rywala. Anime świetnie uchwyciło rywalizację pomiędzy Minamoto Naomi, a Tairą Capeta. Ten drugi ponieważ jest młodszy wciąż goni rywala, by stanąć z nim do równorzędnej walki na torze. Jest podekscytowany, porównuje wyniki i próbuje szybciej dostać się do wyższej klasy zawodów. Naomi zaś wydaje się nie zauważać Tairy. Jednak wciąż widzimy te jego ukradkowe spojrzenia. On wie, iż ten “dzieciak” jest godnym rywalem i jak przyjdzie im się zmierzyć w bezpośredniej walce to jego pozycja lidera może być zagrożona.
Pisząc o rywalizacji nie sposób nie zwrócić uwagi na to, iż po raz kolejny zawiało stereotypem. ;) Naomi bowiem startuje z ramienia profesjonalnego teamu i ma wszystko by zrealizować swoje marzenie, którym jest pozostanie kierowcą F1.
Oprawa graficzna.
Jeżeli chodzi o oprawę graficzną, to jak na anime z 2005 całość prezentuje się dość imponująco. Nie ma tu “cukierkowych” kolorów czy upiększonych twarzyczek. Na twarzy widać wszelakie grymasy i walkę, jaką toczą zawodnicy. Do tego wyrazistość i drapieżność zmieniają się wraz z akcją i wiekiem bohaterów. Natomiast jeżeli chodzi o openinigi czy endingi powiedziałabym, iż należą raczej do tych przeciętnych.
Podsumowując. Capeta to bardzo dobre sportowe anime, które mimo “oklepanego” schematu ogląda się z ciekawością i podekscytowaniem. Polecam szczególnie tym, którzy lubią klimat rywalizacji nie tylko na torze.
Okej, szanuje, tak mało ludzi kojarzy w ogóle tą “sportówkę”, że jestem zaskoczony, że ktoś jeszcze na blogu o tym pisze :)
Właśnie dlatego piszę, bo mało ludzi ją kojarzy. A w mojej ocenie, to bardzo fajne, motoryzacyjne anime. A tej kategorii anime niestety nie ma zbyt wiele.
Pytanie kluczowe i zasadnicze w przypadku sportowego anime: czy przebija Gigi la trottola? :P
Nie wiem czy można je wrzucić do tego samego worka, w końcu prawie wszechstronny (no i oczywiście te białe majteczki, których nic nie przebije ;)).