Wielkanoc w literaturze – jest czy jej nie ma?
Rozpoczął się Wielki Tydzień i tak jakoś w głowie pojawiła się zajawka, aby odnaleźć w meandrach pamięci Wielkanoc w literaturze. Zabrałam się więc ochoczo do pobudzania moich (dwóch ;)) szarych komórek i po blisko godzinie odpadłam. Poza kilkoma oczywistymi lekturami i książkami młodzieżowymi nie przychodziło mi do głowy absolutnie nic.
Czy rzeczywiście Wielkanoc nie jest zbyt wdzięcznym tematem dla pisarek/pisarzy? A może to po prostu ja czytam mało tematyczną literaturę. ;) Kojarzycie jakieś książki z Wielkanocą w tle?
Poniżej tych kilka pozycji, które udało mi się wydumać. :)
Chłopi Władysław Raymont.
Bardzo obszerny, szczegółowy i piękny opis zwyczajów wielkanocnych został zawarty w Chłopach Reymonta. Zachęcam do przypomnienia sobie całości. Jeżeli zaś nie macie książki pod ręką, to zerknijcie choćby na fragment z dobrze znaną tradycją świątecznego poniedziałku. :)
Chłopaki już latały z sikawkami, sprawiając sobie śmigus, albo przyczajone za drzewami nad stawem, lały nie tylko przechodzących, ale każdego, kto ino na próg wyjrzał, że już nawet ściany były pomoczone i kałuże siwiły się pod domami.
Bolesław Prus przypomniał o, rzec by można, wydarzeniu społecznym zwanym Kwestą wielkotygodniową. Damy z towarzystwa, by zaspokoić swe ego i ukazać szlachetne serducho, zasiadały w kościołach w pobliżu grobu i zbierały datki na wybrane cele charytatywne. Oczywiście kwesta była bardziej wydarzeniem towarzyskim niż religijnym i ważne było z kim się kwestuje oraz kto i ile „wrzucił na tacę”. :)
Wokulski poszedł ku nim, potrącając klęczących i omijając inne stoły, przy których pukano na niego zawzięcie. Zbliżył się do tacy i, ukłoniwszy się hrabinie, położył swój rulon imperyałów.
Szósta klepka Małgorzata Musierowicz
Pani Małgorzata zaserwowała nam Wielkanoc na wesoło. :D Bobcio i jego pisanki rozwaliły system. :D
Mama Żakowa podeszła bliżej i zesztywniała. Pisanki Bobcia, utrzymane w pięknych czystych kolorach, na pierwszy rzut oka wyglądały uroczo. Na drugi budziły nieokreśloną grozę. A kiedy się człowiek dobrze przyjrzał, ujawniały swą złowrogą treść.
– To? – upewnił się Bobcio. – To bakterie.
– A to? – wypytywała Wiesia.
– To? To Somosierra. Bitwa na czołgi.
– A to? – spytała bezsilnie Wiesia, wiedząc niestety, jaka będzie odpowiedź.
– To? – powiedział Bobcio. – A, to. To jest Hitler. Kolejne egzemplarze – bo Bobcio sumiennie zapełnił malunkami wszystkie dziesięć jaj, wykazały cioci Wiesi, że jej dziecko ma zainteresowania monotematyczne. Odstępstwo od militariów stanowiły dwie wizje bakterii i witamin, obie nadzwyczaj przygnębiające oraz wizerunek myszy – tylko jeden, ale za to jak żywy.
Pulpencja Małgorzata Musierowicz
Ponownie Małgorzata Musierowicz. Dzielny ojciec Borejko walczący z terrorystyczną grupą przestępczych młodzieńców z sikawkami, konwiami i armatkami wodnymi.
– Tato!!! – wrzasnęła Patrycja, odzyskując mowę.
– Jestem, moje dziecko – odparł ojciec i zasłonił ją własną piersią, oczekując najgorszego.
– Tato, coś ty… -jęczała Patrycja, dygocząc. Baltona stał, osłupiały i mokry. Oj-
ciec rzucił mu spojrzenie zwycięzcy.
– Może ci się odechce, młodzieńcze – rzekł – napastować niewinne dziewczęta.
Chodźmy, Patrycjo. Natalio, pójdź ze mną. Wracamy do domu. – To rzekłszy, dumny ze swego męstwa, uprowadził córki, zostawiając Baltonę wstanie szoku i dziwiąc się wielce, dlaczego Pulpecja, miast triumfować i wyrażać ojcu dziękczynienie, nagle wy-
buchnęła płaczem.
No i na koniec coś z innego podwórka.
Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren.
W jednej z moich ulubionych książek dla dzieci można dowiedzieć się o zwyczajach, jakie panują w Szwecji.
Grzesiuk w ,,Bosa, ale w ostrogach” opisuje jak na Wielkanoc razem chłopakami strzela z kalichlorków.
O widzisz, będzie do kolejnego zestawienia. :)
Moim pierwszym skojarzeniem byli… Amerykańscy bogowie… Tam Wielkanoc pojawia się fizycznie jako jedna ze starodawnych bogiń, której kult przerobiono później na znane przez nas święto :D
„Amerykańskich bogów” jakoś nie specjalnie dobrze wspominam. Muszę zerknąć do książki raz jeszcze bo nie kojarzę tej Wielkanocy. :)
Nie kojarzę żadnej książki z Wielkanocnym akcentem, a może po prostu nigdy się nad tym nie zastanawiałam. A to ciekawe, bo jeśli chodzi o Boże Narodzenie to wskazałabym bez problemu.
Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja nie zwracam uwagi na Wielkanoc w literaturze. ;)
Mnie jeszcze przychodzi do głowy „Gałęziste” :)
No są i „Gałęziste”, ale tam chyba się na niej nie skupiałam. Szczególnie, że przeważały opisy Suwalszczyzny. :P