Truman Capote Śniadanie u Tiffany’ego – czyli o damnie do towarzystwa w latach 40-tch XX wieku.
Książka (szumnie powiedziane) Śniadanie u Tiffany’ego Truman’a Capote wpadła mi w ręce tuż przed samym urlopem. Oglądałam kiedyś film na jej podstawie i stwierdziłam, że będzie to idealne – bo lekkie czytadło na plażę. No i się nie pomyliłam. ;)
Ta krótka nowelka doskonale oddaje koloryt i otoczkę życia Nowego Yorku w latach 40-tych XX wieku. To właśnie w tym mieście spotykamy niesforną, naiwną, cyniczną do bólu i niesamowicie romantyczną bohaterkę Śniadania u Tiffany’ego – “Holly Golightly, w podróży”.
Kim jest Holly? To piękny motyl o lekkich obyczajach, który nie chce dać się pochwycić. Mimo że sprawia wrażenie kobiety szczęśliwej, jest tak naprawdę mocno zagubiona. Wciąż poszukuje swojego miejsca na ziemi, o czym świadczy dopisek na jej wizytówce “w podróży”. Chociaż stara się być nieuchwytna, to tak naprawdę poszukuje poczucia stabilizacji i bezpiecznej przystani, w której mogłaby osiąść na stałe i zamieszkać. Czy kiedykolwiek uda się jej spełnić swoje marzenia? Odpowiedzieć na to pytanie musicie sobie sami.
Prawdę mówiąc, nowelka Śniadania u Tiffany’ego nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Tak jak przypuszczałam, było to lekkie czytadło pełne humoru. Jednak nic poza tym.
Jedynie co mi się nasunęło po jej przeczytaniu, to to, iż utożsamiana z rolą Holly – Audrey Hepburn to całkowita pomyłka. Film w porównaniu do książki jest o wiele bardziej stonowany. Dlatego też nie dziwię się, iż od samego początku w roli panny Golightly upatrywano Marylin Monroe. Ona nadałaby postaci tej brakującej w filmie pikanterii.
No Comment! Be the first one.