Cykl Demoniczny: Wojna w blasku dnia księga 1
Wojna w blasku dnia księga 1 Petera V. Bretta – to piąta odsłona Cyklu Demonicznego. Po ostatniej części polskiej serii książki (Pustynna włócznia księga 2), pojawiła się drobna rysa na mym zauroczeniu. Czas więc sprawdzić, czy autor zrehabilitował się w tej książce. ;)
Jak łatwo się domyślić z wcześniejszych schematów Wojna w blasku dnia księga 1 poza nazwijmy to, standardową kontynuacją losów bohaterów przybliża nam życiorys jednej z kluczowych postaci – tym razem pochylamy się nad sylwetką Inevery.
Od początku łatwo zauważyć, że córka wyplataczki koszy nie miała łatwego życia, podobnież jak jej mąż Ahman asu Hoshkamin am’Jardir am’Kaji. W sumie to podobieństw jest aż za dużo. Przede wszystkim oboje pochodzą z ubogich domów, a swoją drogę do władzy musieli naznaczyć uporem i walką. Do tego dochodzą jeszcze nawiązania do tego, co już świetnie znamy z życiorysu Jardira – zaszłości z Arlenem i inne. Dla mnie nuda.
Przerywając chwilowo retrospekcję z życia Inevery, możemy się dowiedzieć, co działo się z resztą „załogi”.
Arlen przybywa ze swoją wybranką Renną do Zakątka Drawli. Niestety w zachowaniu przyszłej pani Bales nic się nie zmieniło. Nadal jest sztuczna jak plastikowa lala, do tego jej nieokrzesanie i ciągłe machanie nożem choćby za to, że ktoś na nią krzywo spojrzał, może znudzić się nawet najbardziej wyrozumiałemu czytelnikowi. Sam Pan Wybawiciel z kolei traktuje swoją wybrankę jak małego, pociesznego pieska. Pozwala jej na wszystko. Biernie przygląda się temu, kim a może raczej czym się staje. W sumie w całej tej mdłej otoczce i wspólnemu „gruchaniu jak gołąbeczki” brakuje tylko by, zaczęli zasiadać do wspólnej uczty nad truchłami demonów.
Mimo tych wszystkich czułości z Renną, Arlen zaczyna się zachowywać się jak „pies ogrodnika” w sprawie Leeshy. Jak ona mogła pojechać do jego największego wroga bez konsultacji. Co ona tam z nim robi, przecież on jest niebezpieczny? Ogólnie inne tego typu bajki, które mają maskować to, że chłopaczek jest po prostu zazdrosny.
Z kolei Leesha z Rojerem kończą swoją wizytę w Lennie Everama. Mój ulubiony grajek wraca do Zakątka Drwalii z dodatkowym balastem (tu wszystkie feministki podnoszą lament :P) – dwiema żonami. Się chłopaczyna porwała, z jedną babą ciężko w życiu wytrzymać, a ten od razu pokusił się na dwie. :D
Jakby spojrzeć na książkę w całości (przynajmniej tej, która została nam dana), to niestety Wojna w blasku dnia księga 1 poza nieco komicznym wątkiem Rojera i jego małżeństwa nic nowego nie wnosi. Mam wrażenie, że całość cyklu zaczyna mocno „pikować w dół”. Akcja jest nienaturalnie rozciągana, choćby przez przywołanie przeszłości Inevery i powtarzanie poszczególnych historii po raz drugi, trzeci, … Pojawiają się również co raz to bardziej absurdalne, oderwane od rzeczywistości fakty – choćby takie jak wyborowi kochankowie w osobach kastratów.
Mimo wszystkich tych uchybień książka ma w sobie nadal to coś, co sprawia, że chce się nadal śledzić cały cykl, a to chyba właśnie o to chodzi w tej całej „zabawie”. :)
No Comment! Be the first one.