Jeleni sztylet, czyli słowiańskie fantasy Marty Mrozińskiej.
Otwartość na literackie debiuty oraz fascynacja słowiańskimi klimatami skłoniły mnie do sięgnięcia po powieść Marty Mrozińskiej pod tytułem Jeleni sztylet, wydaną niedawno przez wydawnictwo Zysk i Sk-a.
Stary Lud.
Puszczy zamieszkanej przez istoty z rodzimych legend: rusałki, Leszego, wąpierze i strzygi, lecz ich świat chyli się ku zapomnieniu. Bohaterka od dziecka zna tylko odrzucenie, głód i gniew, który każe jej wciąż walczyć o lepsze jutro. Dla brata zrobiłaby wszystko i stąd bierze się pomysł na dołączenie do Włóczni, starej szkoły wojskowej szkolącej najemników. Bora wierzy w swoją siłę i skuteczność szkolenia, które odbyła z okrutnym ojcem, zaprawionym w boju i nie stroniącym od butelki żołnierzem.
Jej świat jest na wskroś słowiański, od dziecka lepiej dogaduje się z opiekuńczymi duchami zagrody i domu, niż z mieszkańcami wioski. Dopiero w koszarach Włóczni Bora pozna, co to prawdziwy strach. Wraz z wybuchem zupełnie nieoczekiwanej wojny, znajdzie się w potrzasku między siłami, na które nie ma żadnego wpływu, a budzącym się w niej dziedzictwem całych pokoleń czarownic.
Solidnie i słowiańsko.
Nie spodziewałam się takiego szaleństwa! :D
Wsiąkłam w historię już od pierwszej strony. Chłonęłam ją całą sobą i przeżywałam każdą decyzję podejmowaną przez nieco szorstką w obyciu Borę.
Ogólnie polubiłam tę dziewczynę za jej sposób bycia i wojowniczość. Od początku widać, czego chce, i jest gotowa na wiele, aby osiągnąć swój cel, którym jest Włócznia i utrzymanie się we wspomnianej szkole. Nie ma dla niej tematów tabu, a jej więź ze Starym Ludem dodaje smaczku tej powieści.
Poza Borą moje serce skradła też jej ciotka Olena. Podziwiałam ją za niezłomność oraz pogodę ducha. Przy każdym spotkaniu z nią, czułam, iż życie doświadczyło ją okrutnie, ale nie poddała się, a do tego wspaniale wychowała dzieci swojego brata — pijaka i agresora.
Oczywiście Jeleni sztylet nie tylko Oleną i Wszeborą Lapis stoi. Gdy przyjrzymy się czasom Bory we Włóczni, można sporo powiedzieć o fajnej kreacji postaci takich jak Żenia, Sława, Wanda czy Dago.
Więc mogę śmiało napisać, iż postacie to mocna strona powieści. Jednakże ustępują one całej słowiańskiej otoczce i religii, którą autorce udało się wykreować. Cała książka jest wręcz przesiąknięta słowiańską naturą, a pozostawione tu i tam podpłomyki dodają magii wydarzeniom i przybliżają czytelnika do spotkania ze znanymi z Bestiariusza postaciami.
Łyżka dziegciu w beczce miodu.
Żeby nie było tak słodko i różowo, to jeszcze dwa słowa o nierównym i mocno skaczącym tempie. W kilku momentach odniosłam wrażenie, że autorka nie wie, co dalej z rozwojem sytuacji i tak po prostu postanowiła zmienić tło akcji. Dodatkowo wątek miłosny był słaby, przewidywalny i aż za mocno młodzieżowy.
Poza tymi drobnostkami Jeleni sztylet Marty Mrozińskiej podobał mi się bardzo, a zakończenie książki po prostu wbiło mnie w fotel. Już nie mogę doczekać się kontynuacji.
Dlatego jeżeli lubicie słowiańskie klimaty, to nie powinniście przejść obojętnie obok tego tytułu.
Polecam gorąco!
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:
|
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję: Wydawnictwu Zysk i S-ka
|
No Comment! Be the first one.