Potęga miłości i Warkocz ze Szmaragdowego Morza Brandona Sandersona.
Moje uwielbienie do twórczości Brandona Sandersona nie jest żadną tajemnicą. I nawet mała wpadka, nazwana uroczo Zaginionym metalem, nie nadszarpnęła mojego zdania o talencie autora. A tym samym i chciejstwa, do czytania kolejnych jego książek. Dlatego z przyjemnością sięgnęłam po najnowszą powieść autora pod tytułem Warkocz ze Szmaragdowego Morza i dzięki temu mogłam „nacieszyć swe oczy” kolejnym, pięknie wykreowanym światem.
Piraci.
Trefniś snuje kolejną opowieść.
Jestem zauroczona tą niespieszną, pełną nadziei i miłości historią, w której autor nie tylko bawił mnie nowym, niezwykle pomysłowym systemem magii. Ale przede wszystkim oczarował mnie wspaniale wykreowanym światem wypełnionym zarodnikami, które mają swoje unikalne właściwości i dzięki procesowi fluidyzacji zmieniają się w morza.
No i właśnie przy morzach będąc, nie sposób wspomnieć również o tym, że Brandon Sanderson postanowił uraczyć nas (chyba ;)) po raz pierwszy powieścią piracką, ale tak typowo w swoim stylu.
Mamy więc odrobinę pirackiego rzemiosła i klasycznego szorowania pokładu, dzięki którym czuć piracki klimat. Z drugiej strony jednak, ze względu na specyfikę stworzonego na potrzeby powieści świata, gdzieś między wierszami brakuje chłodzącej morskiej bryzy, fauny, flory i po prostu wody po horyzont. ;)
Brak klasycznych, pirackich, acz może raczej morskich aspektów rekompensuje za to cudownie bohaterka, która z naiwnej, prostej dziewczyny bez doświadczenia, przeistacza się we wspaniałą, myślącą młodą kobietę, która próbując i obserwując innych, zdobywa wiedzę i serca współtowarzyszy.
I jedyną rzeczą, która w tej powieści nie do końca mi zagrała, było zbyt dziecinne, wręcz głupkowate przedstawianie miłości między Warkocz a Charliem. Ale to jest tylko niewielka rysa na tej ciekawej, lekko czytającej się powieści, którą polecam nie tylko fanom autora, ale również wszystkich, którzy są fanami baśniowych klimatów.
Gorąco polecam!
No Comment! Be the first one.