Ostatnie namaszczenie Krzysztof Haladyn

Ostatnie namaszczenieKsiądz, czarna magia i Armia Krajowa, czyli Ostatnie namaszczenie Krzysztofa Haladyna.

Krzysztofa Haladyna „znam” z Zony. Dobrze się z nim muterki rzucało i za mutaskami biegało, więc postanowiłam również „zasilić” wraz z autorem szeregi Armii Krajowej i zabawić odrobiną czarnej magii w powieści Ostatnie namaszczenie.

Olbrzymy i Obrońcy.

Przypuśćmy, że w ręce kapelana walczącego o przetrwanie oddziału partyzantów przypadkiem wpada grimoire – księga zaklęć. Dodajmy: działająca. Dalej jest tylko lepiej.

Trwa druga wojna światowa, kulminacja chaosu, terroru i szaleństwa. Gdzieś na wschodzie Polski niewielki oddział partyzantów z zaciekłą determinacją broni swojego kraju przed najeźdźcami. Giną kolejni żołnierze, oddział powoli się wykrwawia. Jeśli zostaną w lesie, to nadchodząca zima będzie kresem dla nich wszystkich. W rozpaczliwej próbie przetrwania próbują odbić z rąk Rosjan pobliskie miasteczko. To, co tam zastają wystawia na próbę ich odwagę, siłę ducha i poczytalność. Bo jak pogodzić się z czymś, czego w żaden sposób nie może przyjąć rozum?

Niepozorna książeczka, znaleziona w zniszczonym kościele, daje nadzieję. Na przetrwanie, a może nawet na zwycięstwo. Jednak cena, jaką przyjdzie za nie zapłacić, będzie koszmarnie wysoka i wystawi na próbę człowieczeństwo każdego z partyzantów, łącznie z oddziałowym kapelanem. To on ostatecznie będzie musiał zdecydować, jak wielkie świętokradztwo jest skłonny popełnić w imię walki za ojczyznę.

Ciekawy pomysł.

Lubię czytać książki, które w jakiś sposób zahaczają o tematykę II Wojny Światowej, a dodatkowo cenię sobie te, które realne wydarzenia dopełniają nutką fantastyki.

I właśnie taki ciekawy mix dostałam w książce Krzysztofa Haladyna. Gdzie magia „wgryza” się w wojenną rzeczywistość napełniają grozę wojny dodatkowo rywalizacją Armii Krajowej z Olbrzymami.

Ostatnie namaszczenie

Armii, która zepchnięta do defensywy ukrywa się w lasach i tu, za wszelką cenę próbuje nie tylko walczyć, ale przede wszystkim przetrwać.

Tu na scenę wchodzi kapelan, który nie tylko służy duchową pomocą, ale również podejmuje się odtworzenia rytuału z odnalezionej księgi zaklęć. Powstają Obrońcy.

Zaczyna się nasiąknięta z jednej strony nową nadzieją, a z drugiej beznadzieją życia obozowego akcja. Klimat, jak świetnie odmalowany jesienny bór, się zagęszcza. Z każdym oddechem Obrońcy, który przestaje śnić, staje się mroczny i pozbawiony nadziei.

Wszystko byłoby by w tej powieści „cacy”, gdyby nie zakończenie. To, spoglądając na przekrój powieści, okazało się szybkie i niechlujne.

Pomijając jednak ten drobny aspekt, Ostatnie namaszczenie Krzysztofa Haladyna, to dobra fantastyczna powieść, którą czyta się szybko i ciekawie.

Polecam!

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania:
#polskafantastykafajnajest
#polskafantastykafajnajest

Dodaj komentarz

*

Wyrażam zgodę